RSS

wtorek, 26 lutego 2013

"Amandine" Marlena de Blasi

Amandine, piękne imię, które kojarzy mi się z Amelią, a to z kolei z filmem pod tym samym tytułem. Mile wspominam atmosferę tego filmu.
Tytułową bohaterką powieści jest dziewczynka o kruczo czarnych, kręconych włosach z pięknymi niebieskoszarymi oczami jak u sarny.
Oczy odziedziczyła po swojej babce hrabinie Czartoryskiej, która by uniknąć skandalu oddaje swoją jedyną wnuczkę pod opiekę siostrom zakonnym z klasztoru Montpellier. Od tego momentu dziewczynka jest sierotą bez imienia i nazwiska matki i ojca. A tylko dlatego, ze urodziła się z przelotnego romansu szesnastoletniej hrabianki Andżeliki i jej o rok starszego kolegi.
Amandine urodziła się w 1931 roku i właściwie nie znała innego życia jak życie w klasztorze. Uczyła się w szkole dla dobrze urodzonych panienek, którą prowadziły zakonnice. Jej jedyną przyjaciółką była Solange, która ją wychowywała i kochała jak własne dziecko. Jednak dziewczynka od najmłodszych lat szuka swoich korzeni, marzy o odnalezieniu matki, tęskni za nią, a gdy wybucha wojna martwi się czy jest bezpieczna.
Gdy Francja zostaje zajęta przez Niemców, Amandine ma 8 lat i właśnie udała się w swoją pierwszą podróż pociągiem do rodzinnej wsi Solange. Podróż, która miała trwać dwa dni, naprawdę trwała 5 długich lat okupacji.
Czytałam tę książkę niemal jednym tchem. Los tej malutkiej, a jednocześnie tak dorosłej osóbki zniszczyłby niejednego dorosłego człowieka. Ból, osamotnienie, strach i wiele innych niszczących emocji i ciągła tęsknota nie spowodowały u dziewczynki zgorzknienia i poczucia losowej krzywdy. Amandine jest ciepła, kocha wszystkich ludzi i ufa im, no możne poza matką przełożoną, ale to już inna historia, którą trzeba sobie przeczytać.
Czy Amandine odnajdzie swoją rodzinę, czy Andżelika dowie się, że jej malutka córeczka żyje ? Czy się odnajdą? Można gdybać, ale lepiej przeczytać powieść.
Ta powieść porusza najtwardsze serca, a bohaterka zawojuje każdego czytelnika, podobnie jak zrobiła to z siostrami zakonnymi i starym księdzem.
Powieść nie jest ckliwym romansem, dużo w niej informacji o okupowanej Francji i samych Francuzach. Okładka troche mnie zwiodła kolorem lawendy marzyły mi się opisy piękna przyrody, tych jednak jest jak na lekarstwo.
Polecam do przeczytania, bo to miło spędzony czas i autorka przemyca wiarę w ludzi, a mam wrażenie, ze w dzisiejszych czasach ta jest nam szczególnie potrzebna.

Blasi Marlena de : Amandine. Warszawa : Świat książki, 2011, 360s.

poniedziałek, 18 lutego 2013

"Dziewczyna znad Rio Paraiso" Ana Veloso

Brazylia w roku 1826. Do jej brzegów przybijają wycieńczeni ciężką podróżą osadnicy pochodzący z Niemiec. Przybyli tu za chlebem i lepszym jutrem.
Wśród nich jest Klara, młodziutka, świeżo poślubiona Hannesowi, dziewczyna. Osadnicy otrzymują kawałek ziemi od władz nowej ojczyzny. Ziemi, którą muszą wyrwać puszczy, bronic jej przed zwierzętami, by móc żyć i się wyżywić. 
Klara i Hannes są zakochani, pełni optymizmu i bardzo pracowici, nie straszna im ciężka praca. A wszystko, czego dokonają napawa ich dumą i radością. Szczęścia dopełnia pojawienie się córeczki, pierwszej wśród osadników brazylijskiej obywatelki.
Wszystko idzie w miarę spokojnym i przewidywalnym rytmem do momentu, gdy Hannes niefortunnie zranił się w nogę. W wyniku zakażenia, kończyna zostaje amputowana, a wesoły dotąd mężczyzna staje się zgorzkniały i bardzo okrutny dla swojej żony.
Dochodzi do tragedii, ktoś zamordował Hannesa, a Klara znikła. 
Społeczność i władze są przekonani, że ktoś napadł na rodzinę i oboje zamordował pozostawiając przy życiu dziecko.
W tym czasie nad brzegiem Rio Paraiso właściciel ziemski Raul Almeida znajduje ciężko ranną dziewczynę. Zabiera ją do domu i wspólnie ze swoją służącą opiekuje się nią. Gdy ta odzyskuje przytomność okazuje się, że nic nie rozumie i niczego nie pamięta. Nie zna portugalskiego, jest piękna, ma jasna cerę i pszeniczne włosy. 
Nietrudno się domyślić, ze jest to zaginiona Klara.
Pozostaje pytanie co się stało w domu Klary i Hannesa Wagnerów. 
Klara stopniowo przypomina sobie swoje życie, ale jakby chronologicznie. Najpierw pojawijaja sie obrazy z dzieciństwa spędzonego w Niemczech, później życie na swoim poletku brazylijskiej ziemi....
Niemal równolegle do powracającej pamięci rozwija się uczucie miedzy Klarą a jej wybawicielem. Cieniem jednak kładzie sie niepewna przeszłość dziewczyny i pytanie czy pod anielska buzia ukryta jest przebiegła morderczyni, czy nie.....

Powieść Any Veoso jest bardzo prosta, bez niespodzianek, przewidywalna do bólu. Czyta się ją, no może nie jednym tchem, bo się trochę przy niej wynudziłam, ale dość przyjemnie. Jeśli ktoś lubi nieskomplikowane i trochę naiwne historyjki, to polecam.

Veloso Ana : dziewczyna znad Rio Paraiso. Warszawa : Świat Książki, 2011, 381s.




środa, 13 lutego 2013

"Przydrożne krzyże" Jeffery Deaver

O tym, że Internet jest ogromnym oknem na świat chyba nie trzeba przekonywać nikogo. Jak ogromną siłę ma ten wynalazek też wiedzą wszyscy. Samo dobro? Nie, na pewno nie. Siła niszczenia jest również ogromna. 
Wystarczy przypomnieć sobie samobójstwa nastolatków- ofiar cyberprzemocy.
Portale społecznościowe wymuszają nasze dane osobowe, użytkownicy często obnażają tam swoje słabości, strachy, ale w równym niemal stopniu lubią się tam przechwalać.
"Przydrożne krzyże" pojawiają sie na poboczu autostrady w okolicach Monterey w Kalifornii. Upamiętniają ofiary zabójstw, które maja dopiero nastąpić. Początkowo ofiarami są nastolatki, później nikt nie możne się czuć bezpieczny, kto zostawił swój komentarz na pewnym mocno krytykującym rzeczywistość blogu. Administrator tegoż wyraża swoje opinie dla dobra prawdy. Przysparza sobie tym wielu wrogów i zwolenników. 
Głównym podejrzanym o dokonywanie przestępstw jest nastolatek, maniak gier komputerowych. Pryszczaty, zakompleksiony i bardzo samotny Travis Brigham.
Dla agentki biura śledczego Kathryn Dance od początku wydaje się zbyt oczywistym sprawcą. Analityczny umysł Kate każe drążyć temat, wgryza się w meandry internetowo - komputerowe, poznaje ulubioną grę strategiczną Travisa i właściwie tam znajduje odpowiedź na dręczące pytania.
Morderca jest bardzo inteligentny, zostawia fałszywe tropy, które na chwilę wpuszczają agentów w ślepe uliczki.
Morderca wykorzystuje wiadomości pozostawione w Internecie przez swoje ofiary -  Tammy boi się utonięcia, Kelley przeraża myśl o potworze wchodzącym przez okno, a miejscowy adwokat zdradza, gdzie lubi codziennie biegać i dokładnie tam spotyka go śmierć.

"Przydrożne krzyże" to powieść wciągająca, ale również irytująca. Wiele rzeczy dzieje się poza czytelnikiem ( pewne skojarzenia agentki, jej przemyślenia, przeczytanie jakieś informacji). Zbyt późne wprowadzanie ważnych postaci, które wyskakują jak Filip z konopi. Czytając miałam zbyt mało informacji skąd policjanci wiedzieli, gdzie mają pojechać by ratować kolejną ofiarę. To irytujące,bo czytelnik nie morderca i powinien razem z dzielną Kathryn Dance próbować szukać rozwiązania.
Dobra strona książki, to sama tematyka. Mam nadzieję, że niektórzy czytelnicy tej powieści zastanowią się nad ujawnianiem w sieci swoich sekretów. 
Jak mówi jeden z bohaterów 
                 „Ujawniamy w sieci za dużo informacji o sobie.
                                  Zdecydowanie za dużo” 

Deaver Jeffery : Przydrożne krzyże. Warszawa : Prószyński i S-ka, 2010, 445s.

niedziela, 10 lutego 2013

Magiczna moc papieru na Dzień Zakochanych


Urzekła mnie ta historia. mam nadzieję, że Wam również się spodoba