RSS

niedziela, 15 grudnia 2013

"Piekłowstąpienie" Andrew M. Greeley

Oto książka, którą chciałam wielokrotnie porzucić, cisnąć o ścianę. Książka, która wzbudziła we mnie wiele emocji, złości, pytań w stylu "po co ja to czytam?"
Tak naprawdę to nie wiem jak o niej napisać. Przedwe wszystkim nie wiedziałam, że autorem powieści jest ksiądz katolicki, który dzieli się z czytelnikiem rozterkami, jakie targają duchownymi już po uzyskaniu święceń. Świat jest pełen pokus, a duchowny musi im sie przeciwstawiać podobnie jak świecki, tylko jeszcze bardziej.
Bohaterem jest Hugh Danlon, który został poświęcony Bogu przez jego rodziców już w dniu  narodzin. Miało być to zadośćuczynienie za uratowanie życia młodej matce. Rodzina Daltonów , on sędzia, ona malarka w zaciszu domowym. Oboje bardzo wierzący i ufający Bogu. W ten sam sposób wychowywali swoje troje dzieci. Hugh był najstarszy i właściwie najbardziej bezradny życiowo. Zawsze wykonywał to, czego od niego oczekiwano. Potrzeby rodziny zlewały się w jedno z jego potrzebami i wydawało mu się, że to czego chcą rodzice to jest to samo czego chce on sam. Od najmłodszych lat kierunkowano go by po szkole średniej kontynuował naukę w seminarium.
Stało się tak, ale Hugh podczas wakacji poznał koleżankę swojej siostry, piękną i pełną temperamentu Włoszkę o sarnich oczach. Maria, bo tak miała na imię wniosła do poważnego domu Daltonów śmiech, śpiew i radość. Cała rodzina była zauroczona, a najbardziej młody seminarzysta. Wówczas została zachwiana pewność bohatera o wybraniu drogi życiowej, bo czy wypada by przyszły ksiądz był tak bardzo wrażliwy na urok kobiecego ciała ?
Młody Dalton odrzucił uczucie i powrócił do seminarium, gdzie po długich walkach z samym sobą i dzięki wsparciu kardynała zapomniał o zauroczeniu.
Pierwsza parafia, do której trafił była dość trudna placówka, kiepsko zorganizowaną przez proboszcza, ale dawała mu możliwość ciężkiej pracy i współpracy z wiernymi. Tu właśnie zaczęło się schodzenie młodego księdza do piekieł, jakie sam sobie zgotował....I nie chodzi tu tylko o męsko - damskie kontakty, ale o odrzucenie kapłaństwa, Boga, norm społecznych. Hugh spotyka na swojej drodze zakonnicę, która przestaje być zakonnicą, a namiętność jaka ich połączyła znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki wówczas, gdy zostają mężem i żoną.
Wśród tych okropnych zawirowań jest miejsce na walkę o eks księdza. Walczą o niego rodzice, przedstawiciele kościoła, walczą kobiety, które spotkał na swojej drodze. Każdy wie najlepiej co dla niego jest dobre, ale nikt nie pyta czego tak naprawdę chce Hugh. Niestety on sam tego nie wie również. Czuje do siebie niechęć, obrzydzenie, wie, że splugawił wszystko, co w życiu jest jakąś wartością. Jak pisze autor Hugh znalazł się w szóstym kręgu piekieł i nie może znaleźć drogi powrotu. Co ma zrobić i co zrobi, gdy w końcu los się odmieni i Bóg poda mu rękę ? ...
To powieść o wątpliwościach, o pytaniach jak dalece mogą rodzice ingerować i kształtować życie swoich dzieci. Czy to, co nam się wydaje dobre, jest naprawdę dobre dla tej osoby, której to dotyczy? Jakim prawem uzurpujemy sobie prawo do decydowania o czyimś życiu ?  Czy fakt, że jesteśmy rodzicami, bratem, siostrą jest wystarczającym powodem, by wymagać poświęcenia od drugiego człowieka? A może najpierw trzeba wspomóc zamiast nastawać i sugerować?
Ta powieść to jedna wielka wątpliwość, która ogarnia również czytelnika. jednak ponad tą wątpliwość wychyla się jedna pewność : Bóg nas kocha i jest na pewno bardziej miłosierny niż my sami wobec siebie i drugiego człowieka.
Nie podobało mi się w powieści sceny erotyczne, które opisane są zbyt dosłownie. Uważam, że przejaskrawione są pewne postaci i związki antyklerykalne. Bez tego ta książka byłaby dużo lepsza, a tak.. mogę tylko powiedzieć, że nie był to czas do końca stracony.

Greeley Andrew M. : Piekłowstąpienie. Katowice : Książnica, 2006, 386s.

sobota, 7 grudnia 2013

"Z chirurgiczną precyzją" Błażej Przygocki

Wrocław. 2012 rok, gdzieś w śródmieściu. Z wysokiego biurowca wychodzi uszczęśliwiony młody biznesmen, spieszy się do domu, do zony by podzielić się radosną nowiną. Kieruje się na parking i gdy zbliża się do swojego samochodu zostaje brutalnie pobity, traci przytomność...
Mniej więcej w tym samym czasie na miejscowym basenie umiera, prawdopodobnie na udar silny, dotychczas zdrowy bokser - amator ...
Co łączy tych ludzi, którzy nigdy się nie spotkali ?
Jest tylko jeden wspólny czynnik, obaj przechodzili kontrolne badania 
u kardiologa Huberta Kłosowskiego we wrocławskim szpitalu.
Hubert Kłosowski jest specjalistą wysokiej klasy, który kocha swoja pracę, ale niekoniecznie kocha swojego szefa. Ciągłe utarczki o limity, "niepotrzebne" badania i zabiegi, ot proza polskiej służby zdrowia.
Doktorowi Kłosowskiemu prywatne życie układało sie tak sobie do momentu, gdy poznał piękną Annę, nauczycielkę języka polskiego w liceum. Kobieta przywraca sens zyciu Kłosowskiemu. Niestety nie mogą się spotykać tak często jakby chcieli, bo Anna opiekuje się chorym na Alzheimera ojcem. 
  Skoro jest trup i ofiara, którą podtrzymuje przy życiu aparatura, to musi być śledztwo. W to upalne lato komisarz Niedźwiecki, ekscentryczny rudzielec, ma do rozwiązania obie sprawy. Jak na gliniarza przystało szybko odkrywa, że obaj mężczyźni byli pacjentami tego samego doktora. Zaczyna się bacznie przyglądać Kłosowskiemu i szuka punktu zaczepienia, by udowodnić podejrzanemu handel organami. Spieszy się naciskany przez swojego szefa, który chce mieć wyniki tu i teraz. Na dodatek ginie z przedawkowania informator policyjny, były narkoman. Okazuje się, że ktoś pomógł mu odejść w zaświaty. Umiera policyjny patolog, który robił sekcję informatora. Wygląda na to, że udusił się własnymi wymiotami, ale czy ktoś nie chciał jego śmierci?
Niedźwiecki kręci się trochę w kółko, bo nie jest w stanie wszystkiego sam ogarnąć, a  aspirant Białach musi przede wszystkim ukryć przed wszystkimi swój pociąg do spożywania amfetaminy, inaczej wyleci z policji i trafi za kratki...
Powieść Przygockiego trzyma w napięciu właściwie od samego początku, mimo że wątki prowadzone są dość krótko i musi minąć trochę czasu, by je poskładać. Myślę, że było to zamierzone ( tak wyobrażam sobie policyjną pracę).
Od momentu, gdy wszystkie części układanki zaczynają wchodzić na swoje miejsca akcja nabiera tempa, a czytelnik zaczyna się wściekać na durnego szefa Niedźwieckiego, a jemu samemu współczuć, że musi z takimi ludźmi pracować. Białach jest irytujący od samego początku, a doktor zagubiony jak dziecko we mgle budzi współczucie i troskę.
Nie będę się wypowiadać na temat samego gatunku, bo lubię thrillery medyczne i przyzwyczaiłam się do realiów amerykańskich.
Myślę, że to udana książka, a pan Błażej Przygocki może czytelników nie raz zaskoczyć. 

Przygocki Błażej : Z chirurgiczną precyzją. Kraków : Wydawnictwo Literackie, 2013, 339s.


   
 


środa, 4 grudnia 2013

Powrót. "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich" Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Minęło już trochę czasu, gdy za sprawa "Cukierni pod Amorem" podróżowałam po Gutowie, Zajezierzycach i Warszawie. Jeszcze pachnie przepyszne ciasto z gutowskiej cukierni, ale ja musiałam udać się do XIX wiecznego Paryża.
Pojechałam tam razem z kilkuletnią Różą Wolską i jej matką. Ojciec dziewczynki, Kazimierz Wolski został zesłany na Syberię za spisek przeciw carowi. Polakom mieszkającym na obczyźnie żyło się nieco lepiej niż w kraju, ale na pewno spokojniej. Mała Róża zapadła na tajemniczą chorobę - przestała mówić i w kraju nikt nie potrafił jej pomóc. Matka zaniepokojona zdrowiem córeczki postanowiła udać się do znanego paryskiego medyka. Zatrzymała się swojego wuja Izydora, który w owym czasie był dość majętny i należał do towarzyskiej śmietanki polskich emigrantów. Starszy pan uwielbiał Różę i starał się zabawiać krewniaczki jak tylko potrafił. Matka Róży, wychowana w sztywnych konwenansach, bardzo przykro odnosiła się do własnego dziecka, ciągle tylko ją strofowała, napominała nie okazując żadnej czułości. Dziewczynka rosła w poczuciu winy za los, jaki spotkał jej malutką rodzinę.
Czas zamieszkania u Izydora okazał się czasem bogactwa i przepychu wobec nędzy, która je dotknęła później. Obie muszą ciężko pracować fizycznie, by nie umrzeć z głodu.
W tym czasie Róża dorasta , przekształca się w piękną kobietę, która skrycie kocha . To, co wydawało się być zadurzeniem dziewczynki, nastolatki przeradza się w miłość jej życia. Miłość trudną, burzliwą, która ją raczej niszczy niż wzbogaca, ale przyciąga jak lampa ćmę.Jej wybrankiem jest książę Roger de Vallenrod, człowiek sztuki, malarz, skandalista, uwodziciel młodych kobiet. To z nim wdaje się w skandaliczny romans, który trwa z małymi przerwami całe jej życie. Jednak to dzięki niemu odkrywa swoją pasję, miłość trwalszą niż ta do de Vallenroda. Róża nade wszystko kocha malować. To jej daje radość i utrzymanie. Osiąga sukces na wystawach, a to ogromne zwycięstwo nad męskim światem artystów.Autorka doskonale odmalowuje realia życia warstw społecznych XIX-wiecznego Paryża.
Małgorzata Gutowska - Adamczyk prowadzi akcję powieści dwutorowo. Podobnie jak w "Cukierni..." czasy przeszłe mieszają się ze współczesnością. Bohaterką tej części jest Nina Hirsz, historyk sztuki, specjalistka w malarstwie impresjonistycznym. Zjawia się w dobrze znanym mi Gutowie by pochować swoja ciotkę, o której niewiele wie mimo że to siostra jej matki. Matka Niny jest osoba budzącą kategoryczną niechęć bez cienia współczucia. ( Czy słusznie? Nie wiem, ale mam nadzieje, że się dowiem w następnych częściach trylogii).
Przy okazji tego pobytu Nina odwiedza Zajezierzyce, gdzie Iga Toroszyn w zabytkowym pałacu prowadzi pensjonat. W wejściowym holu wisi ogromny obraz właściciela pałacu hrabiego Zajezierskiego, którego autorką jest Róża de Wallenrod. Czy obraz jest autentyczny, czy jest narażony na kradzież podobnie jak inne dzieła tej artystki, które giną z galerii w całej Europie? To właśnie ma sprawdzić Nina. 
Róża i Nina, Nina i Róża czas dzielący te kobiety, epoka. Niby różne, a jednak podobne. Łączy je sztuka, wrażliwość na ludzi i świat. Dlaczego ich matki sa tak podobne do siebie. Czyżby więzy krwi i geny? Nie wiem tego jeszcze, ale mysle, że autorka powoli odkryje i te tajemnicę. 
Książka jest pięknie napisana, niespiesznie, jakby autorka wyczuwała w jakim tempie czyta się powieści, malowniczo - obraz Paryża z budującą się wówczas wieżą Eiffla, ze światkiem artystów, arystokracji i biedoty. Cudo. A do Gutowoa wróciłam tak jak wraca się do siebie.
Cieszę się, że jeszcze przede mną drugi tom, a na następny poczekam z niecierpliwością.
A o "Cukierni pod Amorem" pisałam tutaj i TUTAJ

Gutowska - Adamczyk Małgorzata : Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich. Warszawa : Nasza Księgarnia, 2012, 465s.