RSS

niedziela, 15 grudnia 2013

"Piekłowstąpienie" Andrew M. Greeley

Oto książka, którą chciałam wielokrotnie porzucić, cisnąć o ścianę. Książka, która wzbudziła we mnie wiele emocji, złości, pytań w stylu "po co ja to czytam?"
Tak naprawdę to nie wiem jak o niej napisać. Przedwe wszystkim nie wiedziałam, że autorem powieści jest ksiądz katolicki, który dzieli się z czytelnikiem rozterkami, jakie targają duchownymi już po uzyskaniu święceń. Świat jest pełen pokus, a duchowny musi im sie przeciwstawiać podobnie jak świecki, tylko jeszcze bardziej.
Bohaterem jest Hugh Danlon, który został poświęcony Bogu przez jego rodziców już w dniu  narodzin. Miało być to zadośćuczynienie za uratowanie życia młodej matce. Rodzina Daltonów , on sędzia, ona malarka w zaciszu domowym. Oboje bardzo wierzący i ufający Bogu. W ten sam sposób wychowywali swoje troje dzieci. Hugh był najstarszy i właściwie najbardziej bezradny życiowo. Zawsze wykonywał to, czego od niego oczekiwano. Potrzeby rodziny zlewały się w jedno z jego potrzebami i wydawało mu się, że to czego chcą rodzice to jest to samo czego chce on sam. Od najmłodszych lat kierunkowano go by po szkole średniej kontynuował naukę w seminarium.
Stało się tak, ale Hugh podczas wakacji poznał koleżankę swojej siostry, piękną i pełną temperamentu Włoszkę o sarnich oczach. Maria, bo tak miała na imię wniosła do poważnego domu Daltonów śmiech, śpiew i radość. Cała rodzina była zauroczona, a najbardziej młody seminarzysta. Wówczas została zachwiana pewność bohatera o wybraniu drogi życiowej, bo czy wypada by przyszły ksiądz był tak bardzo wrażliwy na urok kobiecego ciała ?
Młody Dalton odrzucił uczucie i powrócił do seminarium, gdzie po długich walkach z samym sobą i dzięki wsparciu kardynała zapomniał o zauroczeniu.
Pierwsza parafia, do której trafił była dość trudna placówka, kiepsko zorganizowaną przez proboszcza, ale dawała mu możliwość ciężkiej pracy i współpracy z wiernymi. Tu właśnie zaczęło się schodzenie młodego księdza do piekieł, jakie sam sobie zgotował....I nie chodzi tu tylko o męsko - damskie kontakty, ale o odrzucenie kapłaństwa, Boga, norm społecznych. Hugh spotyka na swojej drodze zakonnicę, która przestaje być zakonnicą, a namiętność jaka ich połączyła znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki wówczas, gdy zostają mężem i żoną.
Wśród tych okropnych zawirowań jest miejsce na walkę o eks księdza. Walczą o niego rodzice, przedstawiciele kościoła, walczą kobiety, które spotkał na swojej drodze. Każdy wie najlepiej co dla niego jest dobre, ale nikt nie pyta czego tak naprawdę chce Hugh. Niestety on sam tego nie wie również. Czuje do siebie niechęć, obrzydzenie, wie, że splugawił wszystko, co w życiu jest jakąś wartością. Jak pisze autor Hugh znalazł się w szóstym kręgu piekieł i nie może znaleźć drogi powrotu. Co ma zrobić i co zrobi, gdy w końcu los się odmieni i Bóg poda mu rękę ? ...
To powieść o wątpliwościach, o pytaniach jak dalece mogą rodzice ingerować i kształtować życie swoich dzieci. Czy to, co nam się wydaje dobre, jest naprawdę dobre dla tej osoby, której to dotyczy? Jakim prawem uzurpujemy sobie prawo do decydowania o czyimś życiu ?  Czy fakt, że jesteśmy rodzicami, bratem, siostrą jest wystarczającym powodem, by wymagać poświęcenia od drugiego człowieka? A może najpierw trzeba wspomóc zamiast nastawać i sugerować?
Ta powieść to jedna wielka wątpliwość, która ogarnia również czytelnika. jednak ponad tą wątpliwość wychyla się jedna pewność : Bóg nas kocha i jest na pewno bardziej miłosierny niż my sami wobec siebie i drugiego człowieka.
Nie podobało mi się w powieści sceny erotyczne, które opisane są zbyt dosłownie. Uważam, że przejaskrawione są pewne postaci i związki antyklerykalne. Bez tego ta książka byłaby dużo lepsza, a tak.. mogę tylko powiedzieć, że nie był to czas do końca stracony.

Greeley Andrew M. : Piekłowstąpienie. Katowice : Książnica, 2006, 386s.

sobota, 7 grudnia 2013

"Z chirurgiczną precyzją" Błażej Przygocki

Wrocław. 2012 rok, gdzieś w śródmieściu. Z wysokiego biurowca wychodzi uszczęśliwiony młody biznesmen, spieszy się do domu, do zony by podzielić się radosną nowiną. Kieruje się na parking i gdy zbliża się do swojego samochodu zostaje brutalnie pobity, traci przytomność...
Mniej więcej w tym samym czasie na miejscowym basenie umiera, prawdopodobnie na udar silny, dotychczas zdrowy bokser - amator ...
Co łączy tych ludzi, którzy nigdy się nie spotkali ?
Jest tylko jeden wspólny czynnik, obaj przechodzili kontrolne badania 
u kardiologa Huberta Kłosowskiego we wrocławskim szpitalu.
Hubert Kłosowski jest specjalistą wysokiej klasy, który kocha swoja pracę, ale niekoniecznie kocha swojego szefa. Ciągłe utarczki o limity, "niepotrzebne" badania i zabiegi, ot proza polskiej służby zdrowia.
Doktorowi Kłosowskiemu prywatne życie układało sie tak sobie do momentu, gdy poznał piękną Annę, nauczycielkę języka polskiego w liceum. Kobieta przywraca sens zyciu Kłosowskiemu. Niestety nie mogą się spotykać tak często jakby chcieli, bo Anna opiekuje się chorym na Alzheimera ojcem. 
  Skoro jest trup i ofiara, którą podtrzymuje przy życiu aparatura, to musi być śledztwo. W to upalne lato komisarz Niedźwiecki, ekscentryczny rudzielec, ma do rozwiązania obie sprawy. Jak na gliniarza przystało szybko odkrywa, że obaj mężczyźni byli pacjentami tego samego doktora. Zaczyna się bacznie przyglądać Kłosowskiemu i szuka punktu zaczepienia, by udowodnić podejrzanemu handel organami. Spieszy się naciskany przez swojego szefa, który chce mieć wyniki tu i teraz. Na dodatek ginie z przedawkowania informator policyjny, były narkoman. Okazuje się, że ktoś pomógł mu odejść w zaświaty. Umiera policyjny patolog, który robił sekcję informatora. Wygląda na to, że udusił się własnymi wymiotami, ale czy ktoś nie chciał jego śmierci?
Niedźwiecki kręci się trochę w kółko, bo nie jest w stanie wszystkiego sam ogarnąć, a  aspirant Białach musi przede wszystkim ukryć przed wszystkimi swój pociąg do spożywania amfetaminy, inaczej wyleci z policji i trafi za kratki...
Powieść Przygockiego trzyma w napięciu właściwie od samego początku, mimo że wątki prowadzone są dość krótko i musi minąć trochę czasu, by je poskładać. Myślę, że było to zamierzone ( tak wyobrażam sobie policyjną pracę).
Od momentu, gdy wszystkie części układanki zaczynają wchodzić na swoje miejsca akcja nabiera tempa, a czytelnik zaczyna się wściekać na durnego szefa Niedźwieckiego, a jemu samemu współczuć, że musi z takimi ludźmi pracować. Białach jest irytujący od samego początku, a doktor zagubiony jak dziecko we mgle budzi współczucie i troskę.
Nie będę się wypowiadać na temat samego gatunku, bo lubię thrillery medyczne i przyzwyczaiłam się do realiów amerykańskich.
Myślę, że to udana książka, a pan Błażej Przygocki może czytelników nie raz zaskoczyć. 

Przygocki Błażej : Z chirurgiczną precyzją. Kraków : Wydawnictwo Literackie, 2013, 339s.


   
 


środa, 4 grudnia 2013

Powrót. "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich" Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Minęło już trochę czasu, gdy za sprawa "Cukierni pod Amorem" podróżowałam po Gutowie, Zajezierzycach i Warszawie. Jeszcze pachnie przepyszne ciasto z gutowskiej cukierni, ale ja musiałam udać się do XIX wiecznego Paryża.
Pojechałam tam razem z kilkuletnią Różą Wolską i jej matką. Ojciec dziewczynki, Kazimierz Wolski został zesłany na Syberię za spisek przeciw carowi. Polakom mieszkającym na obczyźnie żyło się nieco lepiej niż w kraju, ale na pewno spokojniej. Mała Róża zapadła na tajemniczą chorobę - przestała mówić i w kraju nikt nie potrafił jej pomóc. Matka zaniepokojona zdrowiem córeczki postanowiła udać się do znanego paryskiego medyka. Zatrzymała się swojego wuja Izydora, który w owym czasie był dość majętny i należał do towarzyskiej śmietanki polskich emigrantów. Starszy pan uwielbiał Różę i starał się zabawiać krewniaczki jak tylko potrafił. Matka Róży, wychowana w sztywnych konwenansach, bardzo przykro odnosiła się do własnego dziecka, ciągle tylko ją strofowała, napominała nie okazując żadnej czułości. Dziewczynka rosła w poczuciu winy za los, jaki spotkał jej malutką rodzinę.
Czas zamieszkania u Izydora okazał się czasem bogactwa i przepychu wobec nędzy, która je dotknęła później. Obie muszą ciężko pracować fizycznie, by nie umrzeć z głodu.
W tym czasie Róża dorasta , przekształca się w piękną kobietę, która skrycie kocha . To, co wydawało się być zadurzeniem dziewczynki, nastolatki przeradza się w miłość jej życia. Miłość trudną, burzliwą, która ją raczej niszczy niż wzbogaca, ale przyciąga jak lampa ćmę.Jej wybrankiem jest książę Roger de Vallenrod, człowiek sztuki, malarz, skandalista, uwodziciel młodych kobiet. To z nim wdaje się w skandaliczny romans, który trwa z małymi przerwami całe jej życie. Jednak to dzięki niemu odkrywa swoją pasję, miłość trwalszą niż ta do de Vallenroda. Róża nade wszystko kocha malować. To jej daje radość i utrzymanie. Osiąga sukces na wystawach, a to ogromne zwycięstwo nad męskim światem artystów.Autorka doskonale odmalowuje realia życia warstw społecznych XIX-wiecznego Paryża.
Małgorzata Gutowska - Adamczyk prowadzi akcję powieści dwutorowo. Podobnie jak w "Cukierni..." czasy przeszłe mieszają się ze współczesnością. Bohaterką tej części jest Nina Hirsz, historyk sztuki, specjalistka w malarstwie impresjonistycznym. Zjawia się w dobrze znanym mi Gutowie by pochować swoja ciotkę, o której niewiele wie mimo że to siostra jej matki. Matka Niny jest osoba budzącą kategoryczną niechęć bez cienia współczucia. ( Czy słusznie? Nie wiem, ale mam nadzieje, że się dowiem w następnych częściach trylogii).
Przy okazji tego pobytu Nina odwiedza Zajezierzyce, gdzie Iga Toroszyn w zabytkowym pałacu prowadzi pensjonat. W wejściowym holu wisi ogromny obraz właściciela pałacu hrabiego Zajezierskiego, którego autorką jest Róża de Wallenrod. Czy obraz jest autentyczny, czy jest narażony na kradzież podobnie jak inne dzieła tej artystki, które giną z galerii w całej Europie? To właśnie ma sprawdzić Nina. 
Róża i Nina, Nina i Róża czas dzielący te kobiety, epoka. Niby różne, a jednak podobne. Łączy je sztuka, wrażliwość na ludzi i świat. Dlaczego ich matki sa tak podobne do siebie. Czyżby więzy krwi i geny? Nie wiem tego jeszcze, ale mysle, że autorka powoli odkryje i te tajemnicę. 
Książka jest pięknie napisana, niespiesznie, jakby autorka wyczuwała w jakim tempie czyta się powieści, malowniczo - obraz Paryża z budującą się wówczas wieżą Eiffla, ze światkiem artystów, arystokracji i biedoty. Cudo. A do Gutowoa wróciłam tak jak wraca się do siebie.
Cieszę się, że jeszcze przede mną drugi tom, a na następny poczekam z niecierpliwością.
A o "Cukierni pod Amorem" pisałam tutaj i TUTAJ

Gutowska - Adamczyk Małgorzata : Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich. Warszawa : Nasza Księgarnia, 2012, 465s.

niedziela, 24 listopada 2013

"Natalii 5" Olga Rudnicka

Oko moje przyciągnęła okładka i to, co nad ilustracją "Pięć kobiet, pięć motywów, jeden spadek".
Zapowiada się interesująco. Wiadomo kryminał. 
Oto bardzo bogaty Jarosław Sucharski postanawia skończyć z życiem na tym łez padole, w ten sposób chce uciec przed tym co nieuniknione. Całe życie prowadził własne interesy, które przysporzyły mu ogromnej fortuny.Całe życie był pedantyczny i sumienny, nie lubił pozostawiania niezałatwionych spraw, więc tuż przed śmiercią pozostawił dyspozycje u notariusza, a sam udał się do swojego domu, gdzie w ciszy gabinetu powiadomił policję o swoim samobójstwie,  wyciągnął pistolet i ...  coś odwróciło jego uwagę. Strzał jednak padł.
Czy było to zabójstwo czy samobójstwo tego musi dowiedzieć się policja. Notariusz natomiast musi poinformować córki zmarłego o pozostawionym testamencie. Jakież było jego zdziwienie, gdy pewnego dnia o tej samej porze weszło do kancelarii pięć kobiet o tym samym nazwisku. Każda z nich to córka nieżyjącego Jarosława, ale żadna nie wiedziała, że ma cztery siostry. Ojciec zostawia im majątek na kontach, dom, który jak się okazuje jest pełen tajemnic, które to rozwikłać mają Natalie.
Samobójca był człowiekiem z charakterem, przedsiębiorczym,  pełnym tajemnic. Te cechy charakteru po ojcu przejęła każda z nich.
Do momentu poznania były to zwykłe osoby pracujące, szukające pracy studiujące i wybierające się na studia, a wśród nich matka dzieciom. Miały swoje radości i kłopoty, żyły w toksycznych związkach, singielki, mające toksyczne matki. Życie układało się dość zwyczajnie, ale jedno trzeba stwierdzić, że żadna z nich na dłuższą metę nie pozwalała sobie w kaszę dmuchać.
I te 5 Natalii zamieszkało pod jednym dachem, mając jeden wspólny cel - rozwikłać tajemnicę, jaka został ojciec...
Wszystko fajnie, tylko jak ma to zrobić pięć kłócących się i wrzeszczących na siebie kobiet ? Na dodatek jedna mądrzejsza od drugiej.
Powieść Rudnickiej aż skrzy dowcipem słownym, sytuacyjnym. Brawurowo i po babsku rozwiązuje niektóre problemy ( facetowi to włosy się zjeżyły na głowie), ale każda nawet najbardziej absurdalna metoda prowadzi do celu.
Siostry kłamią jedna przez drugą tak, że policjanci, złoczyńcy i wszyscy przypadkowi widzowie kompletnie niczego nie rozumieją. Niepostrzeżenie siostry tworzą jeden front przeciw całej reszcie.
Czytając miałam tylko jedno skojarzenie "nowa Chmielewska". Przy jej powieściach płakałam ze śmiechu i tutaj robiłam to samo. 
Polecam !!!!

Rudnicka Olga : Natalii5. Warszawa : Prószyński i S-ka, 2011, 560 s.

piątek, 22 listopada 2013

"Zaginiona" Lisa Gardner


"Znowu ten sen. Nie chce, żeby jej się śnił. Szarpie pościel, rzuca głową, za wszelką cenę stara się powstrzymać wyobrażenie siebie przed wejściem na te schody, otwarciem tych drzwi, wkroczeniem w mrok..."

Co może oznaczać porzucony na środku drogi samochód z otwartymi drzwiami, włączonym silnikiem i damska torebką na przednim siedzeniu?
A jeśli właścicielką samochodu jest agentka FBI, która wyszła z domu i dotychczas nie wróciła?
Chyba tylko thriller, który do końca trzyma czytelnika w napięciu.  
Rainie Conner, bo to o nią chodzi, przez długie lata pracowała jako agentka, a obecnie zajmowała sie małym chłopcem głęboko dotkniętym przez los, usiłowała znaleźć drogę do jego zaufania i odszukania przyczyny jego agresji.
Sama Rainie też ma za sobą głęboko raniące przeżycia, alkoholizm, z którego, jak się okazuje, nie do końca się wyleczyła. Ma nawrót choroby i w nim to właśnie usiłuje utopić demony przeszłości. Z tego powodu wyprowadził się ze wspólnego domu Quincy, mąż bohaterki. Kocha ją bardzo, ale nie chce by piła. yprowadzka miała być dla niej terapia wstrząsową.
Gdy w domu zjawiają się policjanci Quincy nie może niczego konstruktywnego wnieść do śledztwa. Nie wie co robiła żona, gdzie mogła się podziać. 
Nie wie czy coś ukrywa?
Policjanci maja podzielone zdania i o ironio były psycholog FBI staje się podejrzanym.
Sprawa nabiera tempa, gdy do redakcji miejscowej gazety przychodzi list z żądaniem okupu. Kim jest porywacz właściwie nie wiadomo do końca, ale policja odkrywa, ze wzoruje się on na innym przestępcy, który dokonywał porwań i mordów przed osiemdziesięciu laty.
Porywacz z jednej strony podkreśla, ze nie chce Rainie zrobić krzywdy, ale dlaczego porywa małego chłopca, którym kobieta sie opiekowała?
Jaki jest związek między kobietą a chłopcem, skąd porywacz zna detale z życia Rainie ?
Kto potrafi tak manipulować chłopcem, że ten nawet w obliczu tak ogromnego zagrożenia gotowy jest wspomagać przestępcę ?
Sprawę usiłuje rozwiązać policja, ale i mąż Rainie wykorzystując umiejętności psychologa doskonale kreśli portret porywacza.
Wiedzą, że mają coraz mniej czasu, by znaleźć ofiary żywe...
Powieść trzyma w napięciu od początku, a tempa nabiera pod koniec. I niestety zupełnie nie udało mi się odgadną tożsamości porywacza.
Z podobnym napięciem czytałam "W ukryciu" tej autorki.

Gardner Lisa : Zaginiona. Katowice : Sonia Draga, 2007, 399s.


niedziela, 1 września 2013

"Pamiętnik Mai" Isabel Allende


Z pewna obawa zaczynałam czytać tę powieść Isabel Allende. Absolutnie nie dopuszczałam do siebie myśli, że będzie gorsza od wcześniejszych jej książek. Obawiałam się dlatego, że zasugerowana przez recenzje i zaczynałam ją czytać jako książkę młodzieżową.
Na dodatek gdzieś wyczytałam, ze Allende narzekała, iż strasznie dużo nerwów ją kosztowała ta bohaterka. Wspomina, że gdyby mogła wstrząsnęła by nią i wkleiła parę klapsów za to, że sama pcha się w kłopoty.
Dziennik Mai dzieje się współcześnie. Bohaterka jest dwudziestoletnią kobietą o bardzo bogatej i tragicznej przeszłości.  Wyrwana z Las Vegas nagle ląduje na maleńkiej wysepce Chiloe.I to tu właśnie dostaje drugą szansę od życia, czy ja wykorzysta?
   Maya porzucona przez rodziców, znalazła miłość i opiekę u dziadków. Życzyłabym każdemu dziecku tak ogromnej miłości i poczucia bezpieczeństwa jakimi była otaczana  dziewczynka.Chłodna i zasadnicza babcia kocha ja nad zycie i nawet gdy jest mocno gderliwa, robi to tylko po to, by wnuczka została dobrze wychowana. Dziadek świata nie widzi za swoją przyszywaną wnuczką.
Ich mała jest nad wyraz szczęśliwa, tworzą wspaniałe trio.
W tym czasie Maya urosła, weszła w wiek dorastania, burzy hormonów i buntów. Przełomowym momentem w jej życiu była śmierć dziadka. Dziewczyna nie mogła sobie znaleźć miejsca i sensu bytu. Szuka pociechy nie tam , gdzie trzeba, ale tam gdzie jest łatwo i wesoło. trafia do siedliska lekkoduchów, imprezowiczów i narkomanów. Maya uzależnia się od narkotyków i alkoholu. A to juz jest prosta droga na dno, które osiąga w Las Vegas.
Mimo wielu prób odtrucia, wyciągania jej z nałogu, dno przyciąga jak magnes. Maya zostalie dilerka, prostytuuje się, by zdobyć pieniądze na narkotyki. Ciągle przed czymś lub kimś ucieka.Ukrywa się przed dilerami, policją, mafią. 
W końcu na jej drodze stanęły anioły - kobiety zajmujące się zbłądzonymi. To one oddają zagubioną wnuczkę w ramiona ukochanej babci....
Jak tytuł wskazuje powieść jest napisana w formie pamiętnika, który bohaterka spisuje podczas pobytu na Chiloe. Zawiera raczej przemyślenia i analizy postępowania niż dzieje spisane dzień po dniu.
Jak to zwykle bywa u Allende karty powieści wypełniają postaci silnych kobiet Maya, jej babcia i inne drugoplanowe. Powieść ponadto wypełniona jej dziejami Chile, przewijaa sie w niej dawne czasy, kawał historii tego kraju.
Wszystko mistrzowsko wplecione i opisane tak, ze nie chce się oderwać od książki.
To powieść obyczajowa, ale z silnymi akcentami psychologicznymi i watkami kryminalnymi. Jest to opowieść dla wszystkich i młodzieży , ich rodziców i dziadków. Dla każdego coś dobrego.
 Ale tak mistrzowsko pisze właśnie Izabel Allende.

Polecami wszystkim !!!



Allende Isabell : Pamiętnik Mai.  Warszawa : Muza, 2013,432s.

niedziela, 11 sierpnia 2013

"Teoria Gai" Maxime Chattam




"Teraz zaś proszę nie zapominać, że niniejsze wydarzenia dzieją się... wkrótce. Wszelkie podobieństwo do aktualnej sytuacji nie byłoby zatem wcale takie przypadkowe... To my decydujemy o własnej przyszłości".

Troje naukowców Peter i Emma De Vonck i brat Emmy Ben zostają poproszeni przez przedstawicieli Unii Europejskiej o wykonanie pewnego tajnego zadania. Dowcip polega na tym, ze żadne z nich nie wie o co tak naprawdę chodzi. Jednak instynkt naukowca i ciekawość bierze górę nad cichymi podszeptami rozsądku. Z resztą kto by nie ufał wysoko postawionemu urzędnikowi UE ? 
Dopiero na pokładzie samolotu Peter i Ben dowiadują się, że lecą do stacji badawczej na szczycie Pirenejów, a Emma udaje się na tajemnicza wyspę Fatu Hiva.Dlaczego ich rozdzielono tego nikt nie wie. Peter bardzo zaniepokojony o żonę nawet nie podejrzewa, że będzie po prostu umierał ze strachu o Emmę.
Trafiła ona na wyspę pełną bestii w ludzkiej skórze, całkowicie odcięta od świata, gdzie na dodatek nie wiadomo kto kim jest naprawdę. 
Peter ze szwagrem powoli odkrywają, że stacja badawcza to tak naprawdę tajne laboratorium, w którym przeprowadza się eksperymenty genetyczne najbardziej groźnych mordercach, jakich nosiła ziemia.A wprowadzone w życie doprowadza do unicestwienia ludzkości.
Oba ośrodki naukowe są ze sobą ściśle powiązane, z tym, że polinezyjska wyspa jest tą częścią praktyczną. Emmie, która się tam znalazła grozi ogromne niebezpieczeństwo, ciągle ociera się o śmierć, ciągle ucieka przed czymś, czego ludzki umysł nie ogarnia.
"Teoria Gai" podobno oparta na faktycznych badaniach brzmi bardzo przekonująco :

"Instynkt drapieżcy jedynie drzemał w człowieku. Zdarzały mu się szczyty aktywności, chwile przebudzenia, odkąd jednak staliśmy się ludźmi cywilizowanymi, instynkt ten nigdy nie był całkowicie czynny. Wkrótce to się zmieni. 
 (...) gwałtowna fala przemocy i wzrastająca w szybkim tempie liczba seryjnych morderców pozwalają sądzić, że nasz najbardziej podły instynkt znajduje się na dobrej drodze, by wyjść ze stanu hibernacji. I jak wszystko co śpi zbyt długo, jest wygłodzony, potężny".

Można się bać, ale wybieram wariant bardziej optymistyczny i pozostawiam to wszystko w sferze wyobraźni autora. W końcu na świecie jest wielu madrych i prawych ludzi, a szaleńcy się tylko zdarzają .....

Z pisarstwem Maxime'a Chattam'a zetknęłam się po raz pierwszy. Niestety nie powaliła mnie ta książka i nie czytała jej jednym tchem. Napięcie owszem rosło, ale szybko spadało. Spodziewałam się mocniejszej dawki emocji. 
Nie mogłam się wczytać w tę powieść i znaleźć jej klimatu. Dopiero przy dobrze ponad setnej stronie miałam dłuższe momenty czytania i trochę obaw o Emmę. Niestety obserwując z boku wiedziałam więcej od Emmy bezbłędnie trafiłam "kto wróg a kto przyjaciel" i czekała tylko na moment jak autor to rozwiąże, a to nie sprzyja dobrej lekturze. 


Chattam Maxime : Teoria Gai. Katowice : Sonia Draga, 2010, 431 s.

 





niedziela, 28 lipca 2013

"Dom orchidei" Licinda Riley


Sielsko,anielsko i prawie beztrosko.
Absolutnie nie neguję, ani nie krytykuję. Książka ma wiele mankamentów, ale i tak wciągnęła mnie bez reszty. Potrzebowałam takiej książki, w której prostują się ścieżki bohaterów niczym jak za dotknięciem czarodziejskie różczki.
Riley przenosi czytelnika w czasy, gdy wprowadzało się pannę do towarzystwa podczas tzw. debiutu na salonach. Państwo mieli służbę, ogrodnika, stajennego i wiele innych udogodnień.
Powieść prowadzona w dwóch wymiarach czasowych, współcześnie i w I połowie XX wieku.
Julia, światowej sławy pianistka po śmierci synka i męża szuka dla siebie samotni. Powraca z Paryża w swoje rodzinne strony. Jest bardzo nieszczęśliwa i nie jest w stanie zmierzyć się z rzeczywistością. Na szczęście ma energiczna siostrę, która nad nią czuwa i nie pozwala jej całkowicie odciąć się od świata.
Wharton Park, ogromna i niegdyś kwitnąca angielska posiadłość, dziś obraca się w ruinę. Jedynym jej spadkobiercą jest Kit Crowford, młody, sympatyczny człowiek, który będąc dzieciakiem przyjeżdżał tu na wakacje do do ciotki Oliwii.
Kit niestety nie jest w stanie doprowadzić majątek do dawnej świetności i postanawia go sprzedać, jednak nie w całości. Dawne domki dla służby chce wyremontować i zatrzymać dla siebie. To właśnie w jednym z nich pod podłogą robotnicy znaleźli pamiętnik. Kit przyniósł pamiętnik do Julii, ponieważ w tym domku mieszkała jej babka, która pracowała w dworze jako pokojówka. 
Zaintrygowana dziewczyna odwiedza swoją babcię Elsie i od niej dowiaduje się o związkach jakie łączą obie rodziny. Elsie opowiada o wielkiej, ale nieszczęśliwiej miłości, jaką darzyła Oliwia swojego męża Harrego. 
II wojna światowa niosła nie tylko ból, cierpienie, zło. Plątała ludzki losy tak, że nie sposób było je rozsupłać.A skutki decyzji Harrego odczuwają współcześnie Julia i Kit....
Losy Oliwii i Harrego i czasy w których żyli mają klimat i są pełne uroku. Ich historia zainteresowała mnie bardziej niż losy Julii i Kita. Może dlatego, że Kit to taki rycerz na białym koniu z samymi tylko dobrymi cechami, a tacy zdarzają się tylko w bajkach. 
Powieść czyta się przyjemnie i szybko, w sam raz na niedzielne popołudnie, gdy trzeba skrywać się przed męczącym upałem. 
Polecam ją wszystkim, którzy lubią skrywane rodzinne tajemnice i tym, którzy chcą odetchnąć od literatury wyższych lotów.

Riley Lucinda : Dom orchidei.Warszawa : Albatros, 2012, 528s.

czwartek, 25 lipca 2013

"Sześć Dominika" Anna Łacina

Wiele słyszałam o książkach Anny Łaciny i przy okazji ostatniej wizyty w bibliotece bardzo miła pani podsunęła mi tę właśnie książkę. A że lubię czasami zdawać się na gusty pań z biblioteki to ją wypożyczyłam i właśnie skończyłam czytać.
Akcja powieści dzieje się w moim ukochanym i niedalekim Toruniu, więc wędrowałam z bohaterami po uliczkach i ulicach tego uroczego miasta i tak mi było swojsko. Pewnie, gdy tam pojadę będę rozglądać się za Dominiką, Pawłem, Grzesiem.
Bohaterów jest wielu, ale najważniejsza jest Dominika,  uczennica ostatniej klasy gimnazjum, której hormony wala po głowie, która nie może dogadać się ze swoją o zgrozo "starą" matką, czterdziestoletnią Justyną, wiecznie zapracowaną i z wielkim trudem wiążącą koniec z końcem. Nie ukrywam, że bliżej mi do matki i jej problemów niż do pyskatej smarkuli, jaką jawi mi się na początku Dominika. 
Dużą sympatią obdarzyłam Pawła i Grzesia, dwóch przyjaciół z licealnej ławy. Obaj tacy niedzisiejsi. Niczego się nie dorobili, Paweł pisze pracę doktorską na UMK i idzie mu to jak po grudzie.Jest zakompleksionym trzydziestoparoletnim kawalerem, który ciągle mieszka z rodzicami, bo nie stać go na kupno własnego M. Grześ w skutek zawirowań na rynku pracy uczy chemii w klasie Dominiki.
W tej powieści wszystkie postaci mają jakiegoś mola, który je gryzie. Oczywiście problemy dostosowane do wieku, ale trud podejmowania decyzji jest taki sam. Dorosłych męczą wspomnienia z przeszłości, niezrealizowane marzenia, Dominikę przyszłość i teraźniejszość, chce wiedzieć kto jest jej ojcem i dlaczego matka nie chce o tym mówić. Justyna ma ciągle wyrzuty sumienia, że zmarnowałaby życie niewinnemu chłopcu i dlatego postanowiła wychować córkę zupełnie sama. Na jaw wychodzą rodzinne tajemnice z trudnego dzieciństwa Justyny.
W powieści jest właściwie wszystko. Trud dojrzewania, podejmowania decyzji i ponoszenia konsekwencji. 
Chciałoby się powiedzieć "Życie boli" i "nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo".
Najwazniesze jest jednak to by pozostać dobrym wrażliwym człowiekiem.
Autorka bardzo wyraźnie wskazuje co jest w życiu najważniejsze i nie robi tego nachalnie, lecz w sposób tak subtelny i mądry,że młody czytelnik tego nie zauważa. 
Powieść czyta się miło i sympatycznie. Polecam ją młodym i tym nieco wcześniej urodzonym. Naprawdę przeczytać warto i pousmiechać się do własnych wspomnień.
Jednak nie wiem, czy potrafiłabym być tak wyrozumiałą matką, jaką okazała się Justyna. A może to tylko MIŁOŚĆ :))



Łacina Anna : Sześć Dominika. Zakrzewo : Replika, 2008; 406 s.

 



wtorek, 26 lutego 2013

"Amandine" Marlena de Blasi

Amandine, piękne imię, które kojarzy mi się z Amelią, a to z kolei z filmem pod tym samym tytułem. Mile wspominam atmosferę tego filmu.
Tytułową bohaterką powieści jest dziewczynka o kruczo czarnych, kręconych włosach z pięknymi niebieskoszarymi oczami jak u sarny.
Oczy odziedziczyła po swojej babce hrabinie Czartoryskiej, która by uniknąć skandalu oddaje swoją jedyną wnuczkę pod opiekę siostrom zakonnym z klasztoru Montpellier. Od tego momentu dziewczynka jest sierotą bez imienia i nazwiska matki i ojca. A tylko dlatego, ze urodziła się z przelotnego romansu szesnastoletniej hrabianki Andżeliki i jej o rok starszego kolegi.
Amandine urodziła się w 1931 roku i właściwie nie znała innego życia jak życie w klasztorze. Uczyła się w szkole dla dobrze urodzonych panienek, którą prowadziły zakonnice. Jej jedyną przyjaciółką była Solange, która ją wychowywała i kochała jak własne dziecko. Jednak dziewczynka od najmłodszych lat szuka swoich korzeni, marzy o odnalezieniu matki, tęskni za nią, a gdy wybucha wojna martwi się czy jest bezpieczna.
Gdy Francja zostaje zajęta przez Niemców, Amandine ma 8 lat i właśnie udała się w swoją pierwszą podróż pociągiem do rodzinnej wsi Solange. Podróż, która miała trwać dwa dni, naprawdę trwała 5 długich lat okupacji.
Czytałam tę książkę niemal jednym tchem. Los tej malutkiej, a jednocześnie tak dorosłej osóbki zniszczyłby niejednego dorosłego człowieka. Ból, osamotnienie, strach i wiele innych niszczących emocji i ciągła tęsknota nie spowodowały u dziewczynki zgorzknienia i poczucia losowej krzywdy. Amandine jest ciepła, kocha wszystkich ludzi i ufa im, no możne poza matką przełożoną, ale to już inna historia, którą trzeba sobie przeczytać.
Czy Amandine odnajdzie swoją rodzinę, czy Andżelika dowie się, że jej malutka córeczka żyje ? Czy się odnajdą? Można gdybać, ale lepiej przeczytać powieść.
Ta powieść porusza najtwardsze serca, a bohaterka zawojuje każdego czytelnika, podobnie jak zrobiła to z siostrami zakonnymi i starym księdzem.
Powieść nie jest ckliwym romansem, dużo w niej informacji o okupowanej Francji i samych Francuzach. Okładka troche mnie zwiodła kolorem lawendy marzyły mi się opisy piękna przyrody, tych jednak jest jak na lekarstwo.
Polecam do przeczytania, bo to miło spędzony czas i autorka przemyca wiarę w ludzi, a mam wrażenie, ze w dzisiejszych czasach ta jest nam szczególnie potrzebna.

Blasi Marlena de : Amandine. Warszawa : Świat książki, 2011, 360s.

poniedziałek, 18 lutego 2013

"Dziewczyna znad Rio Paraiso" Ana Veloso

Brazylia w roku 1826. Do jej brzegów przybijają wycieńczeni ciężką podróżą osadnicy pochodzący z Niemiec. Przybyli tu za chlebem i lepszym jutrem.
Wśród nich jest Klara, młodziutka, świeżo poślubiona Hannesowi, dziewczyna. Osadnicy otrzymują kawałek ziemi od władz nowej ojczyzny. Ziemi, którą muszą wyrwać puszczy, bronic jej przed zwierzętami, by móc żyć i się wyżywić. 
Klara i Hannes są zakochani, pełni optymizmu i bardzo pracowici, nie straszna im ciężka praca. A wszystko, czego dokonają napawa ich dumą i radością. Szczęścia dopełnia pojawienie się córeczki, pierwszej wśród osadników brazylijskiej obywatelki.
Wszystko idzie w miarę spokojnym i przewidywalnym rytmem do momentu, gdy Hannes niefortunnie zranił się w nogę. W wyniku zakażenia, kończyna zostaje amputowana, a wesoły dotąd mężczyzna staje się zgorzkniały i bardzo okrutny dla swojej żony.
Dochodzi do tragedii, ktoś zamordował Hannesa, a Klara znikła. 
Społeczność i władze są przekonani, że ktoś napadł na rodzinę i oboje zamordował pozostawiając przy życiu dziecko.
W tym czasie nad brzegiem Rio Paraiso właściciel ziemski Raul Almeida znajduje ciężko ranną dziewczynę. Zabiera ją do domu i wspólnie ze swoją służącą opiekuje się nią. Gdy ta odzyskuje przytomność okazuje się, że nic nie rozumie i niczego nie pamięta. Nie zna portugalskiego, jest piękna, ma jasna cerę i pszeniczne włosy. 
Nietrudno się domyślić, ze jest to zaginiona Klara.
Pozostaje pytanie co się stało w domu Klary i Hannesa Wagnerów. 
Klara stopniowo przypomina sobie swoje życie, ale jakby chronologicznie. Najpierw pojawijaja sie obrazy z dzieciństwa spędzonego w Niemczech, później życie na swoim poletku brazylijskiej ziemi....
Niemal równolegle do powracającej pamięci rozwija się uczucie miedzy Klarą a jej wybawicielem. Cieniem jednak kładzie sie niepewna przeszłość dziewczyny i pytanie czy pod anielska buzia ukryta jest przebiegła morderczyni, czy nie.....

Powieść Any Veoso jest bardzo prosta, bez niespodzianek, przewidywalna do bólu. Czyta się ją, no może nie jednym tchem, bo się trochę przy niej wynudziłam, ale dość przyjemnie. Jeśli ktoś lubi nieskomplikowane i trochę naiwne historyjki, to polecam.

Veloso Ana : dziewczyna znad Rio Paraiso. Warszawa : Świat Książki, 2011, 381s.




środa, 13 lutego 2013

"Przydrożne krzyże" Jeffery Deaver

O tym, że Internet jest ogromnym oknem na świat chyba nie trzeba przekonywać nikogo. Jak ogromną siłę ma ten wynalazek też wiedzą wszyscy. Samo dobro? Nie, na pewno nie. Siła niszczenia jest również ogromna. 
Wystarczy przypomnieć sobie samobójstwa nastolatków- ofiar cyberprzemocy.
Portale społecznościowe wymuszają nasze dane osobowe, użytkownicy często obnażają tam swoje słabości, strachy, ale w równym niemal stopniu lubią się tam przechwalać.
"Przydrożne krzyże" pojawiają sie na poboczu autostrady w okolicach Monterey w Kalifornii. Upamiętniają ofiary zabójstw, które maja dopiero nastąpić. Początkowo ofiarami są nastolatki, później nikt nie możne się czuć bezpieczny, kto zostawił swój komentarz na pewnym mocno krytykującym rzeczywistość blogu. Administrator tegoż wyraża swoje opinie dla dobra prawdy. Przysparza sobie tym wielu wrogów i zwolenników. 
Głównym podejrzanym o dokonywanie przestępstw jest nastolatek, maniak gier komputerowych. Pryszczaty, zakompleksiony i bardzo samotny Travis Brigham.
Dla agentki biura śledczego Kathryn Dance od początku wydaje się zbyt oczywistym sprawcą. Analityczny umysł Kate każe drążyć temat, wgryza się w meandry internetowo - komputerowe, poznaje ulubioną grę strategiczną Travisa i właściwie tam znajduje odpowiedź na dręczące pytania.
Morderca jest bardzo inteligentny, zostawia fałszywe tropy, które na chwilę wpuszczają agentów w ślepe uliczki.
Morderca wykorzystuje wiadomości pozostawione w Internecie przez swoje ofiary -  Tammy boi się utonięcia, Kelley przeraża myśl o potworze wchodzącym przez okno, a miejscowy adwokat zdradza, gdzie lubi codziennie biegać i dokładnie tam spotyka go śmierć.

"Przydrożne krzyże" to powieść wciągająca, ale również irytująca. Wiele rzeczy dzieje się poza czytelnikiem ( pewne skojarzenia agentki, jej przemyślenia, przeczytanie jakieś informacji). Zbyt późne wprowadzanie ważnych postaci, które wyskakują jak Filip z konopi. Czytając miałam zbyt mało informacji skąd policjanci wiedzieli, gdzie mają pojechać by ratować kolejną ofiarę. To irytujące,bo czytelnik nie morderca i powinien razem z dzielną Kathryn Dance próbować szukać rozwiązania.
Dobra strona książki, to sama tematyka. Mam nadzieję, że niektórzy czytelnicy tej powieści zastanowią się nad ujawnianiem w sieci swoich sekretów. 
Jak mówi jeden z bohaterów 
                 „Ujawniamy w sieci za dużo informacji o sobie.
                                  Zdecydowanie za dużo” 

Deaver Jeffery : Przydrożne krzyże. Warszawa : Prószyński i S-ka, 2010, 445s.

niedziela, 10 lutego 2013

Magiczna moc papieru na Dzień Zakochanych


Urzekła mnie ta historia. mam nadzieję, że Wam również się spodoba

  

sobota, 26 stycznia 2013

"Lokator" Sandra Brown

Nie znam twórczości Sandry Brown. Jedynie  z posłowia wnioskuję, że jest to zupełnie inna literatura od tej, z której autorka jest znana w szerokim świecie. Wyczytałam również, że napisała tę książkę między jednym a drugim zleceniem. No, jeśli tak się pisze ot, tak, od niechcenia to czapki z głów.
Właściwie to już sama okładka zdradza czytelnikowi czasy, w których jest umiejscowiona fabuła. Początek XX wieku, czasy, gdy niesprawiedliwość społeczna chyba sięgnęła zenitu. Ocenianie ludzi ze względu na kolor skóry, zamożność, przekupstwa i kłamstwa. ( Chociaż czy tak wiele różni tamte czasy od współczesnych?)
Ella, młoda wdowa, wychowująca niepełnosprawnego syna, sama boryka się z trudami życia. Prowadzi pensjonat w domu nieodziedziczonym po rodzicach i on - nowy lokator, człowiek doskonale wychowany, szarmancki, znający swoja wartość, ale i wartość innych ludzi. David Rainwater, były właściciel plantacji bawełny, samotny, na skraju życia. Diagnoza lekarska jest nieubłagana i jednoznaczna - kilka lub kilkanaście tygodni życia. Za namową swojego jedynego krewnego, doktora Kincaid'a wprowadza się do wzorowo prowadzonego pensjonatu Elli. 
Ella, która przede wszystkim wymaga od siebie, jest kobietą bardzo pracowitą, która walczy o przetrwanie i utrzymanie siebie i swojego synka Solly'ego. Pensjonat, który prowadzi jest na bardzo wysokim poziomie, ale by utrzymać taki standard, pani Barron musi sama o wszystkim myśleć i o wszystko zabiegać. Czas swój dzieli między obowiązki i opiekę nad autystycznym synem. Nie jest to proste i dlatego Elle wytworzyła swego rodzaju rutynę, której sie poddała, ale w której nie ma miejsca na spontaniczność, radość i uczucie. Są tylko obowiązki. jedynym uczuciem, na które pozawala sobie kobieta jest bezgraniczna miłość i troska o synka.
Tytułowy "Lokator" burzy ten porządek. Człowiek ze wszech miar doskonale wychowany, nie narzucający się, najpierw zajmuje się chłopcem i odkrywa nim pewne umiejętności, a później nie przechodzi obojętnie wobec jawnej niesprawiedliwości, która dotyka ludzi biednych, powil zdobywa serce powściągliwej właścicielki pensjonatu. 
Uczucie, jakie w nich wybucha jest piękne i czyste, ale ludzka zawiść, zazdrość nie pozwala , by oboje byli szczęśliwi. Do tego czas nieubłaganie biegnie, a choroba robi w organizmie Dawida coraz większe spustoszenie.
To powieść o czystej pięknej miłości i o tym, że nawet w obliczu śmierci miłość może przyjść i uszczęśliwić człowieka. Slogan " na miłość nigdy nie jest za późno" niesie w sobie pierwiastek prawdy. A do jakich poświęceń człowiek jest zdolny w obliczu śmierci i niesiony ogniem miłości? 
Ta powieść niesie odpowiedź. Zachęcam do przeczytania
 Jest bardzo urokliwa, napisana z ogromnym zacięciem i taka , chyba przez panującą w niej atmosferę, cudownie niedzisiejsza.



Brown Sandra : Lokator. Warszawa : Świat Książki, 2011, 287s.

niedziela, 20 stycznia 2013

"Kod Atlantydy" Charles Brokaw

"Kod Leonarda", "Kod Atlantydy". Można by właściwie postawić znak równości między tymi tytułami. Wiele wspólnego mają ze sobą te powieści. Jest przystojny profesor, któremu towarzyszą piękne kobiety, jest czarny charakter, który dla własnego widzimisię chce zniszczyć świat, jest wreszcie tajemnica, której strzeże Kościół.
Przystojnym profesorem w "Kodzie Atlantydy" jest doktor Thomas Lourds, wybitny lingwista, który jak mało kto zna dawne języki. Życiowym marzeniem Thomasa jest odkrycie Biblioteki Aleksandryjskiej i zanurzenie się w pozostawionych w niej zwojach. Thomas nad życie stawania pracę, która stała się jego pasją. Można śmiało powiedzieć, że dla odkrycia tajemnicy zrobi wszystko.
Piękną kobietą, która towarzyszy naukowcowi jest dziennikarka telewizyjna, Leslie, prowadząca program popularnonaukowy nt. odkryć archeologicznych. Zdjęcia robione są w Aleksandrii i tam właśnie trafia w ręce Lourds'a stary gliniany dzwonek. Wydawać by się mogło, że na tamtym terenie takich przedmiotów jest dużo, ale ten ma inskrypcję, której wybitny specjalista nie potrafi odczytać. Waga tego przedmiotu jeszcze bardziej wzrasta, gdy okazuje się, ze jest to przedmiot pożądania pewnego czarnego charakteru, który nie cofnie się przed zabiciem człowieka, aby ten przedmiot zdobyć. Od tego momentu Leslie i Thomas są w ogromnym niebezpieczeństwie.
W tym samym czasie Julia Hapajewa, rosyjska profesor archeologii, usiłuje odczytać napis na bardzo starym glinianym talerzu. Mailowo kontaktuje się z doktorem, ten jednak zbyt rzadko zagląda do swojej poczty, by zapobiec nieszczęściu. Ktoś zabija panią profesor i kradnie talerz.
Jaki jest związek talerza i dzwonka? Lourds lubiący zagadki i posiadający niespożyty głód wiedzy musi tę zagadkę rozwiązać.
W tym samym czasie na zlecenie papieża prowadzone sa wykopaliska archeologiczne w Kadyksie w Hiszpanii. Przewodzi im ksiądz Sebastian, przyjaciel papieża, do którego ten ma ogromne zaufanie. Celem tych badań jest odkrycie Atlantydy, tajemniczego lądu, który Bóg zatopił w swoim gniewie na jej mieszkańców.
Nietrudno się domyślić, ze przedmioty znalezione przez naukowców mają związek z zatopioną Atlantydą. 
Poczynaniom papieskim przygląda się kardynał Murani, człowiek o lodowatym spojrzeniu i sercu, z chorą ambicją i zadufaniem. To on chce być następnym papieżem i to on uważa siebie za narzędzie Boga.
Thomas wyrusza z Leslie, Nataszą - siostrą zamordowanej profesor Hapajew i Garym, operatorem filmowym na poszukiwanie pozostałych przedmiotów fletu, bębenka i fujarki, które są potrzebne do odczytania tajemniczej transkrypcji.
Podróż wiedzie przez Niemcy, Francję aż do Afryki. Tam spotykają ludzi z plemion, które mówią swoim nieznanym nikomu dialektem.
Docierają do Strażników tych przedmiotów i uszczęśliwiony Lourds może je wziąć do ręki i ... odczytać napisy. 
Ale niestety nie są sami. Zbiry depczą im po pietach, strzelają i usiłują odebrać skarb. Kardynal Murani coraz bardziej jest bezwzględny w swoich poczynaniach.
W tym czasie w Kadyksie odkrywają tajemnicze komnaty, które mogą być śladem Atlantydy.
Kto stoi za zbirami? Czy uda się rozszyfrować napisy na przedmiotach i czy Murani dostanie to, co chce? Jaki związek mają instrumenty z wykopaliskami ?
Mogę odpowiedzieć na te pytania, ale tym samym zabiorę przyjemność czytania tej powieści.
Mnie osobiście trochę w czytaniu przeszkadzało skojarzenie z "Kodem Leonarda", ale powieść wciąga mimo wszystko.

 Brokaw Charles : Kod Atlantydy. Warszawa : Bellona, 2011, 461s.

niedziela, 13 stycznia 2013

"Kobieta w lustrze" Eric - Emmanule Schmitt

Długo mnie tu nie było. Prawie dwa miesiące.Różne są przyczyny tej nieobecności, ale najważniejsza jest podróż, którą odbyłam i odbywam nadal. To podróż wgłąb siebie. Życie niesie niespodzianki, czasami dobre, czasami nieco gorsze. A te skłaniają do refleksji, do poszukania tego, co najistotniejsze. Ja szukam, podróżuję i mam nadzieję, ze znajdę to, co jest ważne. Nie porzuciłam książek, ale czytam nieco mniej,bo ta podróż każe mi wczytać się przede wszystkim w siebie.
Nie wiem jak to wytłumaczyć, czy to ja szukałam tej książki, czy ona znalazła mnie. Faktem jest, ze spośród niewielkiego stosiku wybrała właśnie ją, książke z kobietą o intensywnie czerwonych ustach. Nie da się zaprzeczyć, że nazwisko autora miało tu wiele do powiedzenia.
Która z nas nie przegląda się w lustrze, by upewnić się, że dobrze wygląda, ze tusz się nie rozmazał, a włosy są w należytym porządku.To lustro, kawałek szkiełka utwierdza nas, oczywiście częściowo, o naszej wartości, przynajmniej tej zewnętrznej.
Schmitt podsuwa lustro z głębią. Każe zastanowić się jakie jesteśmy naprawdę, czy to, co robimy zgadza się z naszym ego, naszymi marzeniami, dążeniami, czy predyspozycjami. Bo kto powiedział, że kobieta musi wyjść za mąż, rodzić dzieci, przynależeć do mężczyzny. Przecież jest wiele innych sposobów, by się realizować. Kariera owszem ważna, ale czy to co robimy jest równie ważne?
Bohaterkami powieści Schmitta są trzy kobiety Anne, Anny, Hanna. Żyją w różnych czasach, zajmują się różnymi rzeczami Anne jest prostą dziewczyną, żyjącą w odległych czasach, Hanna arystokratka z początku XX wieku i Anny, rozkapryszona gwiazda filmowa.Co łączy te kobiety tak bardzo różne od siebie ?
Otóż wszystkie poszukują tego, co najważniejsze w życiu. Nie chcą ulegać stereotypom stworzonym przez społeczeństwo. Najbardziej urzekła mnie postać Anne, prostej wiejskiej dziewczyny, która w dniu ślubu ucieka sprzed ołtarza. Anne pokochała przyrodę, zwierzęta, ludzi. Czuje cała sobą siłę przyciągania Ziemi i Boga. Szuka swej drogi i po pewnym czasie zamieszkuje w beginażu, miejscu, które przygotowuje kobiety do życia zakonnego. Ulubionym miejscem jej wyciszenia jest lipa, która zdaje się odpowiadać na myśli Anne. I chociaż to kobieta pełna wiary i miłości to dla świata pozostaje niezrozumiana i dzięki intrygom zazdrosnej i zawistnej kuzynki kończy ziemskie życie tragicznie. 
Hanna, arystokratka dzięki zamążpójściu również poszukuje samej siebie. Początkowo chce spełnić oczekiwania rodziny, znajomych, arystokratycznego swiatka, w którym się obraca i dać potomka swojemu mężowi. Próba ta kończy się jednak żle dla wszystkich. Hanna porzuca sielskie życie i woli przymierając głodem realizować sama siebie. Znaleźć ten najważniejszy CEL i być szczęśliwą. Ją również los rzuca pod lipę w dawnym beginażu.
Która z nastolatek nie marzy o zostaniu gwiazdą filmowa i to w Hollywood ?
Anny było to dane, ot tak sobie. Kaprys losu ??? Nie Anny musi za to zapłacić. Wysoką ceną jest zagubienie, narkotyki, alkohol, ciągłe skandale, które dostarczają pożywki paparazzi, a milionowe dochody wytwórni filmowej i agentce Anny. Do czasu, gdy gwiazda przebywając w szpitalu po pijackim skoku, poznaje Ethana, pielęgniarza, byłego narkomana. Ethan,jedyny  spośród tzw. przyjaciół pielęgnuje Anny, wszystkie jego działania mają na celu tylko dobro dziewczyny. To on pomaga jej odnaleźć sama siebie i odrzucić blichtr, sławę, uwielbienie tłumów, a zanurzyć się w sobie i poszukać to, co najważniejsze. 
Mimo ogromnych protestów agentki, Anny postanawia zagrać w niszowym filmie, w którym ma zagrać rolę Anne.
I tak życie trzech tak różnych kobiet splotło się ze sobą. Co łączy te kobiety ? Wszystko co wewnętrzne.
Myślę, że nie jedna z nas odnajdzie w tej powieści swoje ślady, a każdego czytelnika zmusi do refleksji.
Eric-Emmanule Schmitt jak zwykle nie zawiódł moich oczekiwań.

Schmitt Eric-Emmanuel : Kobieta w lustrze. Kraków : "Znak", 2012, 457s.