"Kod Leonarda", "Kod Atlantydy". Można by właściwie postawić znak równości między tymi tytułami. Wiele wspólnego mają ze sobą te powieści. Jest przystojny profesor, któremu towarzyszą piękne kobiety, jest czarny charakter, który dla własnego widzimisię chce zniszczyć świat, jest wreszcie tajemnica, której strzeże Kościół.
Przystojnym profesorem w "Kodzie Atlantydy" jest doktor Thomas Lourds, wybitny lingwista, który jak mało kto zna dawne języki. Życiowym marzeniem Thomasa jest odkrycie Biblioteki Aleksandryjskiej i zanurzenie się w pozostawionych w niej zwojach. Thomas nad życie stawania pracę, która stała się jego pasją. Można śmiało powiedzieć, że dla odkrycia tajemnicy zrobi wszystko.
Piękną kobietą, która towarzyszy naukowcowi jest dziennikarka telewizyjna, Leslie, prowadząca program popularnonaukowy nt. odkryć archeologicznych. Zdjęcia robione są w Aleksandrii i tam właśnie trafia w ręce Lourds'a stary gliniany dzwonek. Wydawać by się mogło, że na tamtym terenie takich przedmiotów jest dużo, ale ten ma inskrypcję, której wybitny specjalista nie potrafi odczytać. Waga tego przedmiotu jeszcze bardziej wzrasta, gdy okazuje się, ze jest to przedmiot pożądania pewnego czarnego charakteru, który nie cofnie się przed zabiciem człowieka, aby ten przedmiot zdobyć. Od tego momentu Leslie i Thomas są w ogromnym niebezpieczeństwie.
W tym samym czasie Julia Hapajewa, rosyjska profesor archeologii, usiłuje odczytać napis na bardzo starym glinianym talerzu. Mailowo kontaktuje się z doktorem, ten jednak zbyt rzadko zagląda do swojej poczty, by zapobiec nieszczęściu. Ktoś zabija panią profesor i kradnie talerz.
Jaki jest związek talerza i dzwonka? Lourds lubiący zagadki i posiadający niespożyty głód wiedzy musi tę zagadkę rozwiązać.
W tym samym czasie na zlecenie papieża prowadzone sa wykopaliska archeologiczne w Kadyksie w Hiszpanii. Przewodzi im ksiądz Sebastian, przyjaciel papieża, do którego ten ma ogromne zaufanie. Celem tych badań jest odkrycie Atlantydy, tajemniczego lądu, który Bóg zatopił w swoim gniewie na jej mieszkańców.
Nietrudno się domyślić, ze przedmioty znalezione przez naukowców mają związek z zatopioną Atlantydą.
Poczynaniom papieskim przygląda się kardynał Murani, człowiek o lodowatym spojrzeniu i sercu, z chorą ambicją i zadufaniem. To on chce być następnym papieżem i to on uważa siebie za narzędzie Boga.
Thomas wyrusza z Leslie, Nataszą - siostrą zamordowanej profesor Hapajew i Garym, operatorem filmowym na poszukiwanie pozostałych przedmiotów fletu, bębenka i fujarki, które są potrzebne do odczytania tajemniczej transkrypcji.
Podróż wiedzie przez Niemcy, Francję aż do Afryki. Tam spotykają ludzi z plemion, które mówią swoim nieznanym nikomu dialektem.
Docierają do Strażników tych przedmiotów i uszczęśliwiony Lourds może je wziąć do ręki i ... odczytać napisy.
Ale niestety nie są sami. Zbiry depczą im po pietach, strzelają i usiłują odebrać skarb. Kardynal Murani coraz bardziej jest bezwzględny w swoich poczynaniach.
W tym czasie w Kadyksie odkrywają tajemnicze komnaty, które mogą być śladem Atlantydy.
Kto stoi za zbirami? Czy uda się rozszyfrować napisy na przedmiotach i czy Murani dostanie to, co chce? Jaki związek mają instrumenty z wykopaliskami ?
Mogę odpowiedzieć na te pytania, ale tym samym zabiorę przyjemność czytania tej powieści.
Mnie osobiście trochę w czytaniu przeszkadzało skojarzenie z "Kodem Leonarda", ale powieść wciąga mimo wszystko.
Brokaw Charles : Kod Atlantydy. Warszawa : Bellona, 2011, 461s.
1 komentarze:
Lubię takie historie, więc dlaczego by nie?
Prześlij komentarz