RSS

poniedziałek, 28 lutego 2011

"Intruz" Stephenie Meyer

Prawdę mówiąc, gdy zaczęłam czytać "Intruza" pomyślałam, że jest to stracony czas. Dość długo trwało zanim mnie książka wciągnęła i obudziła moja ciekawość. Po prostu się ślimaczyła fabuła, potwornie dużo opisów świata zewnętrznego i wewnętrznych przeżyć bohaterów, ale ... to jednak czemuś służy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy razem z ukrywającymi się ludźmi i osaczającymi ich wrogami przeżywałam każdą chwilę.
Chyba każdy zna sagę "Zmierzch", która biła rekordy popularności wśród nastolatków i nie tylko. Adresatem tej powiesci jest młodzież. "Intruz" natomiast napisany został dla dorosłego czytelnika. Nie ma tam żadnej "drażniącej" sytuacji, ręcz przeciwnie książka jest napisana bardzo subtelnie, delikatnie, a z każdej strony wyziera dobroć, uczciwość i miłość. takie było jednak założenie autorki, iz pisze książkę dla dorosłych. I dzięki jej za to.
Podejrzewam, ze jestem jedną z niewielu osób, które dopiero poznały treść książki, ale muszę tu trochę o niej opowiedzieć.
W jakiejś bliżej nie znanej przyszłości Ziemię opanowuje niewidziany wróg - dusze, które przybywają z odległych planet. Wyłapują ludzi, unicestwiają ich dusze? osobowość?, a same wprowadzają się do ich ciał.
Robią to niepostrzeżenie, bo po pierwsze ich nie widać, a po drugie ciało wygląda tak samo, tyle tylko, że srebrzyście świecą się im oczy. Zanim ludzkość się zorientowała dusz było już tak wiele, że została garstka ludzi ukrywających się przed nimi. walka jest nierówna, bo dusze poznają przeżycia i pamięć swoich żywicieli i w ten sposób trafiają do pozostałych ludzi. 
Jedna z osób, które się ukrywają jest Melanii, dziewczyna chroniąca swojego młodszego brata i ukochanego Jareda. Melanii poszukuje swojej rodziny i podczas jednego z takich wypadów wpada w ręce wroga. Praktycznie dziewczyna powinna umrzeć, ale dusze maja swoje cudowne leki i sposoby, utrzymują jej ciało przy życiu i wprowadzają tam  Wagabundę. Jest to dusza o bardzo dużym doświadczeniu, która żyła już na dziewięciu planetach. w swoim życiu była już niedźwiedziem, kwiatem, pająkiem itd.
Zwykle po wprowadzeniu duszy do ciała ludzkiej osobowości już tam nie było. Tu jednak okazało się, że Melanii nie chce opuścić swego ciała. Ma tak silną osobowość, że walczy z Wagabundą, chce ja oczywiście wyrzucić ze swego ciała. Przeżycia dziewczyny, jej ogromna miłość do brata i Jareda doprowadzają w końcu Wagabundę do kryjówki ludzi. Melanii podrzuca intruzowi obrazy ukochanego mężczyzny i Jimmiego, za którym tak ogromnie tęskni i o którego bezpieczeństwo się obawia. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich odczuć od pragnień żywiciela i zaczyna traktować Jareda i Jimmiego jak swoich najbliższych.
Po dotarciu do kryjówki rebeliantów największe zagrożenie dla Melanii i Wagabundy stanowi właśnie Jared, który chce zabić ciało i unicestwić duszę...
Powieść Meyer jest tak skonstruowana, że czytelnik nabiera sympatii dla Wagabundy i Melanii i cały czas marzy, aby się to wszystko dobrze skończyło. Tym bardziej, ze dusze są bardziej prawe, prawdomówne niż ludzie. Nie znoszą kłamstwa, obłudy i przemocy ( poza zdobywaniem żywicieli). Pomaga ludziom zdobyć pożywienie, lekarstwa, ratuje niektórym życie. Staje się jedną z rebeliantów, jednocześnie wiedząc, że jest obca. Chce również uratować swoich - dusze. Decyduje się oddać ciało Melanii i umrzeć. Czy ludzie pozwolą jej na to, czy Jared zdecyduje się na odzyskanie Melanii takim kosztem?


Meyer Stephenie : Intruz. Wrocław : Wydaw. Dolnosląskie, 2009, 558s.

poniedziałek, 21 lutego 2011

"Suma naszych dni" Isabel Allende

Miałam niebywałą przyjemność towarzyszyć Isabel Allende w pewnym okresie życia jej i jej  rodziny. Jestem pod  wrażeniem jej osobowości, siły charakteru, a przede wszystkim ogromnej miłości. A wszystko za sprawą książki - listu.
Czytając "Sumę naszych dni" czułam się jak domownik, prawie członek jej "plemienia", jak sama nazywa swoją rodzinę.
Książkę czyta się jednym tchem, napisana w formie długiego listu do zmarłej córki. Autorka - narratorka przekazuje Pauli wszystkie informacje dotyczące rodziny, tego co się wydarzyło, pisze o kłopotach rodzinnych, leku przed genetyczną chorobą, która zabrała Paulę, a której nosicielkami są jej dwie bratanice, a także o swoich rozterkach i bólu tworzenia nowych powieści.
Isabel Allende mieszka z rodzina w Kalifornii. Ze wszystkich sił stara się, aby zgromadzić swoich najbliższych wokół siebie. Żyje życiem nie tylko swoim, ale również syna, jego dzieci, drugiej zony. Przyjacielskie kontakty utrzymuje z pierwszą żoną Nico - Celią oraz jej nową wielką miłością Sally. Jej rodzinę tworzą również dzieci z poprzednich związków jej męża Willego, 
Autorka bardzo czuwa nad rodziną, angażuje się we wszystko, ale też do wszystkiego się wtrąca i momentami jest po prostu nieznośną teściową, matką i babką. Z tej wielkiej miłości jaka darzy rodzinę wychodzi zaborczość i uzurpowanie sobie prawa do decydowania o życiu najbliższych. Z tej "choroby " pomaga jej wyleczyć się  matka, która mówi : "Córko, na ten świat przychodzi się po to, aby wszystko stracić. Pozbycie się rzeczy materialnych nic nie kosztuje, trudniej jest dać wolność tym, których kochasz" s. 219
Trudno tu opisać co się dzieje w tej rodzinie, bo zajęłoby to bardzo dużo miejsca, a potencjalnemu czytelnikowi książki zabrałoby przyjemność czytania.
Mnie ta książka urzekła prostotą w opisywaniu dni codziennych, może jednak innych od dni zwykłego śmiertelnika, ale wypełnionych miłością, zrozumieniem i otwartością na drugiego człowieka.
Wiele w niej mądrych myśli, życiowych wskazówek 

"Buddyści powiadają, że życie jest rzeką, po której siedząc na tratwie, płyniemy do ostatecznego przeznaczenia. Rzeka ma swój nurt, prędkość, podwodne skały, wiry i inne przeszkody, których nie możemy kontrolować, ale do kierowania owa tratwą mamy wiosło. Od naszej sprawności zależy jakość podróży, choć nie można mienić jej kursu, ponieważ bieg rzeki zawsze kończy się śmiercią" s. 33

Allende opisuje niezliczone podróże, jakie odbyła ze swoim mężem, przyjaciółką czy innymi członkami rodziny. Stały się one inspiracją do pisania.
Uświadomiła mi również ileż trudu wymaga zebranie materiału na książkę i jej napisanie. Sama ma taki zwyczaj, że pracę nad nowa powieścią rozpoczyna zawsze 8 stycznia, twierdzi, że po tym terminie nie napisałaby ani linijki. Na czas tworzenia zamyka się w swojej "norce" i rzadko z niej wychodzi.

Ta książka jest również o wielkiej miłości dwojga doświadczonych ludzi. Każde z nich niesie bagaż innych doświadczeń, ale mimo wielu burz i tysiąca godzin spędzonych na kozetce u psychoterapeuty ich miłość jest ciągle świeża i gorąca jak przed dwudziestu laty. Ciągle są dla siebie pociągający i wyrozumiali dla własnych ułomności.A to nie lada sztuka.
I powtórzę tu za Allende "... w chwili zagrożenia człowiek wyrzuca za burtę to, co nie jest niezbędne do żeglugi, czyli prawie wszystko. W koncu, kiedy pozbędzie się obciążenia i dokona obrachunku, okaże się, że jedyne, co pozostanie, to miłość."   s. 384

Allende Isabel : Suma naszych dni. Warszawa: Muza, 2010, 395s.

piątek, 18 lutego 2011

aaaaaaaaaaaa ............ psik !!!!

Gorączka, katar, zatkany nos.
Od kilku dni w 90 % składam się z KATARU !!!
Zawsze mnie to zastanawia skąd tego tyle w nosie. Wczoraj zużyłam 100 sztuk chusteczek higienicznych, a dziś jest nieco lepiej, bo mogę pisać spokojnie na klawiaturze bez obawy, że ta zamoknie.
I znowu mam wolne , oj nie napracowałam się w tym tygodniu :(((

"Cudze pole" Przypadki księdza Grosera" Jan Grzegorczyk

Ksiądz Wacław Groser z człowieka pióra staje się człowiekiem czynu. Wbrew wszystkim przeciwnościom i złym ludziom uprawia to poletko Panu Bogu na chwałę. Garną się do niego wszyscy, którym los spłatał brzydkiego figla, którzy w jakiś sposób są poranieni, a ciągle szukają swojej przestrzeni. Ksiądz Wacław jest tym, który podaje im pomocną dłoń, a któremu oni oddają swoje serce.
Mimo wielu przeciwności, w tym pożaru już wybudowanej kaplicy, dziwnej śmierci jednego ze sponsorów, prześladowań i szkalowań ze strony dziennikarzy działających na zlecenie pewnego biznesmena, mury kościoła i przytuliska pną się w górę. Ścieżki losu podopiecznych Grosera zaczynają się prostować. 
Czas trwania powieści przypada na okres Polski i Kościoła Jana Pawła II i świat po jego śmierci. Ci, którzy powinni być niemal kryształowo czyści, a faktycznie są malutkimi nikczemnymi ludzikami, zdołają dotrzeć do Papieża na ostatnią audiencję. I ta moc spłynie na nich i staną się lepszymi, spróbują naprawić wyrządzone zło. W Warginie, który udawał przyjaciela Wacława, a faktycznie pogrążał go, dokona się ta przemiana. Stanie obok Grosera ramię w ramię i nie pozwoli na zniszczenie dobra jakie ten zasiał.

"Każdy z nas jest w życiu wędrowcem, potem poszukiwaczem, a w końcu królem. Dostaje w posiadanie przestrzeń, którą musi władać""Cudze pole" s. 219

Trylogia o księdzu Groserze porusza wiele problemów związanych z kościołem i klerem, stosunkiem świeckich do kościoła i księży. Grzegorczyk obnaża słabości zarówno duchownych jak i świeckich. Robi to w  sposób, dowcipny i z wielką dawką humoru. Książki czyta się jednym tchem, a czytelnik utożsamia się z bohaterami.
I jeszcze jedno przesłanie : )))

"Prawdziwy przyjaciel to taki, któremu można różne rzeczy powiedzieć. Nawet bzdury."                 "Cudze pole" s. 250

Poprzednie powieści o księdzu Groserze to :


 Grzegorczyk Jan : Cudze pole" Przypadki księdza Grosera. Poznań : Zysk i S-ka, 2007, 385s.



"Trufle. Nowe przypadki księdza Grosera" Jan Grzegorczyk


To kontynuacja powieści o księdzu Groserze
Ksiądz spędził jakiś czas na wygnaniu we Francji, w klasztorze braci trapistów.Podczas tych przymusowych wakacji uczestniczył w życiu klasztornym, wspólnie z zakonnikami zbierał kamienie z pola, poznawał tajniki odnajdywania trufli, które rosną parę centymetrów pod ziemią w symbiozie z drzewami. Najlepszymi wykrywaczami trufli są świnie, ale trzeba je tak umiejętnie prowadzić, aby odnalazły truflę, ale jej nie zżarły.
Kto w tej powieści jest truflą, a kto świnią? 
Groser to perełka wśród opisywanych postaci, człowiek, którym targają emocje, uczucia, ale to ktoś idący prostą drogą w swoim powołaniu. To taka trufla, na którą czyhają niebezpieczeństwa, wielu jest solą w oku, wielu chciałoby go widzieć złamanego.
Po powrocie do kraju zostaje rzucony przez biskupa na głęboką wodę, ma wybudować kościół i stworzyć nową parafię. Woda jest nie tylko głęboka, al i mętna. Groser ma wielu przeciwników, którzy nie cofną się przed najgorsza podłością, szkalowaniem uczciwych ludzi. 
W tej części powieści pojawiają się nowe postacie - piękna zakonnica Zuzanna, uosobienie dobra i miłości wobec bliźniego, a która jest solą w oku matki przełożonej klasztoru. 
W powieści roi się od dobrych i złych uczynków, które są udziałem zarówno ludzi świeckich, jak i wikariuszy, proboszczów, biskupów. Chciałoby się powiedzieć, że " błądzić jest rzeczą ludzką" i to człowieczeństwo przebija przez wszystkie postacie. Ale jest Ktoś, kto czuwa nad nami i nie pozwoli nam zrobić sobie zbyt wielkiej krzywdy.
Ta książka zmusza do refleksji nad własnym życiem i nad własną religijnością. Nie wiem czy jest to dobre określenie, ale Grzegorczyk uczłowiecza księży, zakonników. 
Dla samej refleksji warto przeczytać tę książkę.

"Kiedy człowiek zaufa Bogu, nawet jak dostanie po ryju, to w tym zaufaniu wie, że nikt nie może mu nic zrobić"
"Trufle. ..." s. 33


 Ciąg dalszy przygód księdza  w " Cudze pole. Przypadki księdza Grosera"


Grzegorczyk Jan : Trufle. Nowe przypadki księdza Grosera. Warszawa : Świat Książki, 2005, 343s.







środa, 9 lutego 2011

"Adieu. Przypadki księdza Grosera" Jan Grzegorczyk



Polska jest w ponad 90% krajem katolickim.Przynajmniej tyle osób deklaruje się, że jest katolikami.Wielu z nas przystępuje regularnie do sakramentów świętych. Wielu z nas, jeśli nie ma przeszkody formalnej  składa przysięgę małżeńską  w obecności Boga, przyrzeka, że po katolicku i w wierze wychowa swoje dzieci.
A jaki jest powszechny ( w życiu codziennym) stosunek do wiary, Kościoła, duchownych?
W książce Grzegorczyka znajdziemy odpowiedź na te pytania, podejrzewam, że wielu z nas, katolików, znajdzie tam obraz siebie. Jakże chętnie i z wielkim "znawstwem" wypowiadamy się na temat życia księży, ich moralności, pędu do pieniądza i posiadania dóbr materialnych. 
Autor z wielką swadą prezentuje postacie duchownych. Nie koloryzuje i nie demonizuje stanu duchownego.  
Akcja tej powieści dziele się w pierwszych latach XXI wieku.
Tytułowy ksiądz Groser, to czterdziestoletni wikariusz, który jest rezydentem w jednej z parafii warszawskich. To osoba światła,której znane jest zwątpienie. Z księdza Wacława emanuje dobroć, w każdym człowieku widzi dziecko boże. Potrafi zjednać sobie ludzi, uwielbia z nimi rozmawiać, ale nie nauczać. Jest to znakomita droga do serc i umysłów młodych. Groser sprawuje posługę kapłańską, ale jednocześnie jest literatem, który regularnie pisuje do czasopisma, publikuje książki. Odbiór jego twórczości jest różny, ale ci najwyżsi w hierarchii kościelnej akceptują poglądy i pisarstwo księdza. Do czasu, gdy Groser wyraża swoje własne zdanie nt. budowania pomników Jana Pawła II jeszcze za jego życia. Ksiądz się naraził biskupowi, więc ... musi go spotkać kara.
Grzegorczyk bez owijania w bawełnę pokazuje jak działa administracja kościelna, jak silne panują tam zależności.Pokazuje dobrych duchownych i tych maluczkich ludzików, dla których liczy się kasa, seks, kariera.Podobnie pokazuje  wiernych, którzy z jednej strony w każda niedzielę chodzą do kościoła, ale są zatwardziali w swoim gniewie, pysze, a na imieninach najlepsze dowcipy opowiadają o "czarnych". 
Książka jest kopalnią świetnych sformułowań. Napisana dowcipnie nie raz wywoła uśmiech na twarzy czytelnika.

Papież mówi, że człowiek jest drogą kościoła. Ale kościół bardzo lubi, po tej drodze deptać. 

Każde zakichane urządzenie ma w sobie bezpieczniki, tylko człowiek może zrobić wszystko, nic go nie powstrzyma... 

Nie ma się co bać, życie samo zadba, żebyś upadł na tyłek. Na samo dno.
Bezsilność to piękna sprawa. Życie co jakiś czas nas przerasta. 


(...) człowiek może być tylko wtedy szczęśliwy, gdy tworzy coś własnymi rękami. 

(...) jak się coś w życiu wali, to trzeba z tego skorzystać. Zwykle wychodzi z tego coś ciekawszego. 

 I modlitwa, którą możemy wszyscy odmawiać ;)))

"Drogi Boże,
Przez cały dzisiejszy dzień do tej pory postępuję jak należy. Nie złościłem się, nie byłem chciwy, złośliwy,samolubny, zazdrosny ani uszczypliwy, nic jeszcze nie wypiłem ani nie fajczyłem.
Nawet ani razu nie skłamałem.
Jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Ale drogi Boże za chwilę zamierzam wstać z łóżka i od tej pory bardzo będę potrzebował Twojej pomocy."
Grzegorczyk Jan : Adieu. Przypadki księdza Grosnera. Poznań : W Drodze, 2003, 287s.


wtorek, 8 lutego 2011

"Potomkowie Clary" Francoise Bourdin





Dalsza część historii rodziny Morvanów. O wcześniejszych dziejach można przeczytać w książce pt."Sekret Clary"
Ta część obejmuje lata od 1967 do 2001 
Zaczyna się tragicznie, bo w pobliskiej rzece w posiadłości Morwanów w Prowansji tonie sześcioletni prawnuk Clary, Philippe.
Clara licząca już ponad 85 lat bardzo przeżyła śmierć chłopca. Wydaje się, że ta niezłomna kobieta nie podniesie się już psychicznie, ale nadal czuwa nad rodziną, nadal ja scala i chroni swoją tajemnicę.
Czuje, ze już niewiele życia jej zostało, postanawia więc ściślej związać swoich potomków ze sobą. Zapisuje w testamencie rodzinną posiadłość całej piątce swoich wnuków.Clara z radością przygląda się nowemu pokoleniu Morvanów i Morvanów - Meyerów, którzy wyrastają we wspólnym domu. Szczęśliwie doczekała ślubu swojego najmłodszego wnuka Daniela z piękną Włoszką Sophie.
Losy targają potomkami Clary. Okrutna prawda zdradzona na łożu śmierci przez Charles'a, syna Clary zaburzyła swobodę i gładkość stosunków panujących dotychczas w tej rodzinie. Każdy z nich przeżyw swoje życie, dzieci nie zawsze spełniają życzenia i marzenia rodziców -  wnuków Clary. Najstarszy syn Charles'a Vincent przejmuje pałeczkę z rąk umierającej Clary i to teraz on ma dbać o dobro rodziny i utrzymanie nierozerwalnych więzów.
Jest to tym trudniejsze, ze sam wszedł w konflikt z Alanem, najbliższym kuzynem.
Pokolenie Alana, Marii, Daniela, Vincenta i Gauthiera będzie musiało zdradzić tę tajemnicę swoim dzieciom. Kiedy i czy to zrobić ? Tym bardziej, że i w tym młodszym pokoleniu konfliktów nie brakuje.
Obie części tej sagi są napisane z werwą, lekkim i bardzo ładnym piórem.
Powieść nie jest przesłodzona, nie brak tu rozwodów, konfliktów, miłości między kuzynostwem, miłosci homoseksualnej. Nade wszystko przeziera się tu jednak duch Clary, która mówi "rodzina jest najważniejsza".Zasady dobrego wychowania, moralność, tolerancja dla innego człowieka, pracowitość, upór w dążeniu do celu i wysokie wymagania jakie stawiają rodzice swoim dzieciom sami będąc dla nich dobrym przykładem. To wszystko można znaleźć na kartach tej powieści. A są to wartości ogromne, które są niestety wypierane przez inne "wartości" współczesnego świata.

Polecam, chociaż nigdy nie podejrzewałabym siebie o to, że polubię sagę rodzinną ;))
Bourdin Francoise : Potomnkowie Clary. Warszawa : Świat Książki, 2001, 351s.

poniedziałek, 7 lutego 2011

"Sekret Clary" Francoise Bourdin



 Rok 1945, gdzieś w Prowansji, niedaleko Awinionu, w Vallongue, letniej posiadłości  rodziny Morvanów z Paryża,  jest środek nocy i nagle rozlega się strzał. Seniorka rodu Clara biegnie do gabinetu, który należał do jej nieżyjącego już męża i zastaje tam swoich synów Edouarda i Charles'a. Lekarze potwierdzają samobójstwo Edouarda.
Tak zaczyna się historia rodziny, której głową i mentorką jest Clara.Poważana rodzina z "wyższych sfer" francuskich. Mąż Clary był znakomitym chirurgiem, który zginął pod koniec I wojny światowej. Ona silna i niezłomna wdowa bardzo starannie wychowała synów: Edouardo poszedł w ślady ojca i został chirurgiem, młodszy  Charles wybrał karierę prawniczą. Obaj założyli rodziny i mieli po trójce dzieci. Wydawać by się mogło, że całe zło odeszło z tej rodziny, wnuki się świetnie rozwijały pod czujnym okiem ich ukochanej babci Clary. Każde wakacje spędzali w Vallongue i tam się schronili, gdy wybuchła II wojna światowa. Wyjechali z Paryża, aby chronić przed prześladowaniami żonę Charles'a, piękną Judith, która była Żydówką.W tym czasie Charles przebywał w obozie jenieckim gdzieś na terenie Niemiec, a Edouardo jako niezdolny do służby wojskowej pozostał z rodziną.
Okrucieństwo hitlerowców, eksterminacja Żydów dosięgła Meyerów - rodziców Judith. Niepokój o męża, strach o rodziców spowodował, że wyjechała do Paryża zabierając ze sobą maleńką córeczkę. Nazajutrz zostaje aresztowana i wywieziona do Ravensbruk, gdzie obie giną. 
Charles nigdy nie pogodził sie za śmiercią żony i córeczki. Jego miłość była tak wielka, że ie pozwoliła mu założyć nowej rodziny. Targany chęcią zemsty rzucał się w wir każdej sprawy, która dotyczyła ofiar prześladowan hitlerowskich. Jedynym co pozwalało mu zapomnieć o stracie jaką poniósł była praca. Stał się wziętym adwokatem, który nigdy nie przegrywa. 
Po śmierci Edouarda opiekuje się rodziną brata, jego dziećmi i bratową, która jest osobą delikatnie mówiąc ledwo tolerowaną przez wszystkich, również przez jej dzieci.
Czytając książkę można prześledzić losy poszczególnych członków rodziny, obserwujemy jak dorastają dzieci, dokonują swoich wyborów, nie zawsze po myśli dorosłych. Taką oazą spokoju jest Clara, która powtarza, że rodzina jest najważniejsza i to w rodzinie należy szukać oparcia i każdy powinien je tam znaleźć. Ta mądra starsza pani jest opoką i największą mądrością. Każdemu potrafi doradzić, z każdym umie porozmawiać i dla każdego ma czas. Lgną do niej wnuki i prawnuki...
Ale Clara skrywa wielką tajemnicę. Strzeże jej jak oka w głowie, bo obawia się, że mogłoby to zniszczyć rodzinę.
Historia Morvanów toczy się  lat sześćdziesiątych. W tym czasie zachodzi wiele zmian wnuki się usamodzielniają, żenią mają swoje dzieci. Robią karierę prawniczą, polityczną lub w świecie medycyny.Dorastają także prawnuki. Charles na łożu śmierci wyjawia swoim dzieciom i dzieciom Edouarda straszą tajemnicę. Wnuki ,chcąc chronić sędziwą już babcię postanawiają, aby nic nie mówić Clarze o tym wyznaniu. A jak się same zachowają, czy faktycznie jest to tak straszna wiedza, czy poróżni to rodzinę ?

Trzeba przeczytać, a czyta się bardzo sympatycznie. Książka wciąga i przenosi czytelnika na pola Prowansji z wszechobecną lawendą.

Dalszy ciąg historii rodziny Morvanów w " Potomkach Clary"


Bourdin Francoise : Sekret Clary. Warszawa : Świat Książki, 2005 , 350 s.

niedziela, 6 lutego 2011

"Ratownik"James Patterson






Piękna plaża, słońce Floryda Palm Beach.
Jak okiem sięgnąć wszędzie długonogie, opalone dziewczyny ubrane w skąpe stroje kąpielowe.
Taki widok miał codziennie Ned Kelly -ratownik z Bostonu.
Z legendarnym irlandzkim złoczyńcą łączyło go tylko nazwisko. Życie nie rozpieszczało bohatera tej powieści. Pochodził z biednej i patologicznej rodziny. Matka, wspaniała kobieta wychowywała właściwie samotnie trzech synów, bo ojciec w domu był rzadkim gościem, więcej czasu spędzał w wiezieniu niż na wolności.
Nedowi zawsze było pod górkę, ale udało mu się skończyć studia, przez pewien czas uczył w szkole. Niestety jedna z uczennic oskarżyła go o molestowanie i Ned pożegnał się ze szkolnictwem. Nie wrócił do tego zajęcia nawet, gdy dziewczyna przyznała się, że go niesłusznie oskarżyła. Spakował swoje rzeczy i wyprowadził się na Florydę, gdzie był ratownikiem, a oprócz tego czyścił basen faceta, u którego wynajmował pokój.
Chłopak miał większe ambicje, i zdawał sobie sprawę, że takim zajęciem nie zarobi na swoją przyszłość.
Patrzył z lekką zazdrością na te wszystkie bogate dziewczyny i nawet nie marzył, aby którąś bliżej poznać.
Dał się skusić wizją miliona dolarów i wspólnie z przyjaciółmi mieli ukraść z jednej z tych ogromnych rezydencji obrazy Picassa, Cezane'a i Pollocka warte 60 milionów dolarów. Ned miał tylko odwrócić uwagę policji wywołując fałszywe alarmy w okolicznych domach. W dniu napadu poznał Tess, dziewczynę z grona tych nieosiągalnych. Zaiskrzyło miedzy nimi do tego stopnia, że natychmiast zaczęli snuć wspólne plany.Nazajutrz, Ned bogatszy o milion dolarów chciał wyjechać z Tess i zapewnić jej dostatnie życie. Tylko jeszcze trzeba dokonać kradzieży.Swoją część "pracy" chłopak wykonał w 100%, reszta miała wejść do wskazanego domu. I weszli, ale obrazów już nie było.  Ktoś ich ubiegł, a później wszystkich zamordował. W tym samym dniu, po rozstaniu z chłopakiem zostaje zamordowana Tess.
Wszystkie ścieżki prowadzą do Ned'a. Chłopak ucieka i swoimi kanałami próbuje dociec prawdy. Ściga go cała policja, FBI z agentką Ellie na czele. Ellie jest specjalistką od skradzionych dzieł sztuki. Wszyscy traktują ją z przymrużeniem oka, ale to ona znajduje dowody na miejscach zbrodni świadczące o tym, że morderstwa są powiązane z kradzieżą. Kto tak naprawdę ukradł obrazy i właściwie ile zginęło dzieł sztuki, kim jest tajemniczy Gatchet, Patterson zdradza stopniowo, dawkuje jak zwykle on, emocje. W niewinność Ned'a wierzy tylko jego matka, brat, który też zostaje zamordowany i ... agentka Ellie, która pomaga uciekinierowi narażając się w ten sposób na utratę pracy i złamanie kariery.
Książkę czyta się bardzo szybko, Patterson ma bardzo lekkie pióro. W jego książkach kartki przewracają się same. I chociaż wolę jego książki z Aexem Crossem, to ta również jest warta przeczytania

“Portrait of Dr. Gachet” - Vincent Van Gogh (Portret Dr Gachet)




Patterson James, Gross Andrew : Ratownik. Warszawa : Albatros, 2006, 366s.

sobota, 5 lutego 2011

"Uciekłam na wyspę" Anne Rivers Siddons


Są takie chwile w życiu kobiety, że najchętniej schowałaby się w najciemniejszym miejscu, że uciekłaby w najdalszy zakątek świata. 
Tak dzieje się z bohaterką tej powieści - Molly Redwine.To kobieta około pięćdziesięcioletnia, żona , matka dwójki dorosłych już dzieci, babcia ukochanych wnuków. Zakochana, mimo upływu lat, w swoim mężu ustabilizowana materialnie mieszkanka Atlanty czuje się kochana i potrzebna. Jednak od pewnego czasu ma jakąś dziwną wysypkę na pupie i jak sama mówi jej ciało prędzej wiedziało o zbierających się nad jej głową chmurach, niż rozum i serce.
I nadchodzi ten dzień, że wszystko legło w gruzach. Molly przypadkiem, u lekarza,do którego poszła w związku z wysypką, dowiaduje się, że mąż ma kochankę.
Szok, płacz, szukanie winy w sobie. Molly jest silną kobieta i postanawia walczyć o swoją rodzinę, bo RODZINA jest najważniejsza. Jest w stanie zrozumieć i wybaczyć ten skok w bok swojego męża, tłumacząc sobie i przyjaciółce, że to po prostu andropauza :)) 
Tee jednak nie chce słyszeć o ratowaniu małżeństwa i żąda rozwodu. Jego nową wybranką jest prawniczka z Coca-coli,osóbka niewiele starsza od jego rodzonej córki, drapieżna i władcza, pazerna, arogancka wobec Molly, jej syna. Tee zapatrzony i oniemiały ze szczęścia, jakie go spotkało, chce się z nią natychmiast żenić.
Oczywiście pazerna panienka ma ogromne zakusy na dom, w którym Molly i Tee tworzyli wspaniałą rodzinę. 
Nie mogąc sobie znaleźć miejsca opuszczona kobieta , za namową przyjaciółki Livvy Bowen wyjeżdża z nią na całe lato na wyspę Martha's Vineyard.









Przepiękne miejsce trochę koi ból Molly, ale po dłuższym czasie Livvy jest zmęczona jej humorami, płaczem i unikaniem towarzystwa. Dochodzi do nieporozumień, Livvy musi wracać do Atlanty, do męża i Molly zostaje sama.Nie chce jednak mieszać w willi przyjaciółki, szuka swojego miejsc na tzw. górnej wyspie.
Od dwóch starszych pań Belli Ponder i jej przyaciółki Luz wynajmuje "mniejszy szałas", czyli mały domek wzamian za opiekowanie się zimujacymi od lat łabędziami. Szybko okazuje się, że nie tylko ptakami ma się zająć. W "większym szałasie" przebywa samotny, ciężko chory na raka i pozbawiony nogi Dennis, syn Belli. 
Molly, mimo wcześniejszej umowy, że będzie tylko dostarczać zakupy, ewentualnie pomoże w jakiś drobnych sprawach, szybko zostaje wciągnięta w mroczne sprawy rodziny.
Bella Ponder nie utrzymywała kontaktów z rodziną męża praktycznie od początku, gdy przybyła na wyspę. Teściowa nienawidziła Portugalczyków, a jej syn przywiózł sobie żonę z Portugalii. W końcu mąż ją opuszcza i zostaje sama na wyspie z kilkuletnim synem. Gdy Dennis ma kilka lat odsyła go do swoich rodziców i tu kontakt z nim się urywa. Dlaczego tak zrobiła? Wyjaśnia się wszystko na końcu powieści.
Molly dzielnie sobie radzi z trudami życia na wyspie, bardzo tęskni za synem i ojcem i psem Łazarzem. Udaje jej się najpierw sprowadzić psa, później dojeżdża do niej świeżo owdowiały ojciec.
Mimo że nawiedzają ją co noc koszmary związane z nieżyjącą matką, mimo niepewności finansowej i dalszej przyszłości jest  w pewnym stopniu szczęśliwa. Udaje jej się stworzyć niekonwencjonalną rodzinę . Na wyspie odnajduje miłość i spokój.
To powieść o samotności, walce z przeciwnościami losu i o bardzo silnej kobiecie, dla której rodzina jest rzeczą świętą. Mimo że Molly świetnie sobie radziła , to było mi smutno czytając powieść, bo to nie tylko samotność po rozbiciu się małżeństwa, to samotność wyniesiona z domu rodzinnego, na którą skazała Molly jej apodyktyczna matka faworyzująca syna, a odtrącająca Molly.To samotność Dennisa i jego matki, której duma nie pozwoliła zbliżyć się do innych ludzi.
Książkę można podzielić na dwie części: Atlanta i wyspa. Zdecydowanie druga część jest lepsza. Co mnie irytowało, to zbyt długie opisy. Autorka z niebywała dokładnością opisuje otoczenie, w jakim żyła Molly i szczerze mówić to trochę mnie zniechęciło do książki.
Nie lubię oceniać , ale w skali 1-6 wystawiłabym 4


Siddons Anne Rivers  Uciekłam na wyspę. Warszawa : Świat Książki, 1999, 431s.