Joyce, dziewczyna po trzydziestce, żona przyszła matka. Pracuje w agencji nieruchomości sprzedając domy i mieszkania. Jest dobra w tym, co robi. Po wielu latach małżeństwa udaje się jej zajść w ciążę. Mimo iż jest to dopiero początek ciąży z ogromnym zaangażowaniem przygotowuje pokój dla maleństwa. Pewnego dnia dzwoni telefon, Joyce zbiega szybko po schodach i niestety spada z nich. Skutek jest katastrofalny, dziewczyna zalana krwią trafia do szpitala, dziecka nie udało się uratować. Czarna rozpacz, depresja, odsunięcie się od świata i ludzi. To wszystko towarzyszy Joyce. Jej stan jest na tyle poważny, że potrzebna była transfuzja krwi.
Od kogo dostała tę krew ona nie wie, czytelnik natomiast od początku poznaje historyka sztuki, który panicznie boi się igieł i zastrzyków, a krew oddał, aby poderwać panią doktor, która mu się szalenie podoba.Justin jest Amerykaninem po rozwodzie, a do Irlandii przyjechał, aby wykładać dzieje architektury.
Przeżycia Joyce po stracie dziecka i dodatkowo po rozwodzie z mężem, który od dawna jej nie zauważa schodzą na plan dalszy. Owszem kobieta obcina włosy na bardzo krótko by zerwać ze wszystkim, co może jej przypominać o nienarodzonym dziecku, przeprowadza się do ojca, zdziecinniałego staruszka, który zaczyna żyć we własnym świecie, na chwilę zamyka się w swoim panieńskim pokoju, ale te straszne przeżycia schodzą na plan dalszy, bo Joyce zaczęła się dziwnie zachowywać. Joyce nagle zaczyna mówić kilkoma obcymi językami, zna historię architektury irlandzkiej, opowiada o miejscach ,w których nigdy nie była. Śnią jej się sny związane z jakąś dziewczynką, jej rudowłosą matką i mężczyzną, którego nie zna. Na ulicy dostrzega tego człowieka, jedzie za nim do Londynu. Czuje się w jakiś sposób z nim związana, zna jego przeszłość, ale jego nie zna.
On natomiast też czuje,jakąś wieź z kobietą, której przedtem nie widział na oczy. Oboje tak podążają za sobą, ciągną do siebie , znowu się odpychając. W końcu są umówieni, ale w dwóch miejscach jednocześnie i znowu się nie spotykają :(( I tak prze całą książkę, aż w końcu on staje przed jej drzwiami i ... HAPPY END
Wszystko się oczywiście dobrze kończy, co było wiadomo od samego początku.
Otwarcie się przyznam, że książka mi się nie podobała. Nudziłam się czytając, bo jest do bólu przewidywalna. Postacie są pozbawione wyrazu, papierowe. Podobała mi się postać ojca Joyce, starszego pana, który ma dbać o zdrowie, bo tak przyrzekł swojej zmarłej żonie, więc aby żona nie widziała, że pali po kryjomu papierosy, zdejmuje jej zdjęcie ze ściany i chowa w szufladzie. Cierpi on również na utratę pamięci i ma ograniczony kontakt z rzeczywistością, dlatego jego zachowania są czasami zabawne.
Nie jestem znawczynią twórczości Ahern, ale w moim odczuciu i spośród tych powieści, które czytałam ta jest najsłabsza.
Znalazłam za to dwa fajne cytaty :
" Między dwoma skrajnościami wisi cienka zasłona. Delikatna, przezroczysta, żeby nas ostrzec lub pocieszyć. Czujesz nienawiść, ale gdy spojrzysz przez zasłonę, dostrzeżesz możliwość miłości. Jesteś smutny, ale po drugiej stronie możesz zobaczyć radość. Idealny porządek i kompletny bałagan - wszystko się tak szybko zmienia, w mgnieniu oka."
***
"Codzienne, zwykłe rzeczy trzymają nas przy życiu. Jakże niezwykła jest zwyczajność. To narzędzie, które pozwala nam iść przez życie, matryca normalności"
Ahern Cecelia : dziękuję za wspomnienia. Warszawa : Świat Książki, 2010, 382s.
9 komentarze:
O jak dobrze że nie kupiłam ;)
Myślę, że jest to książka, którą lepiej wypożyczyć z biblioteki, przeczytać i oddać.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorstwa Ahern, ale na niektórych blogach jest tak wychwalana, że sądzę, że można zaryzykować ;)
W niektórych książkach tej autorki jest magia ( w tej nie ma albo ja jej nie znalazłam). Bardzo mi się podobała jej pierwsza książka "P.S. Kocham cię" i tę z czystym sumieniem polecam
Sama nie wiem czy najsłabsza... Cięzko mi ją oceniać w ten sposób, bo wprost uwielbiam jej literaturę. Pełną magii, ciepła, oryginalności.
Nigdy nie przechodzę wobec niej obojętnie, dlatego już na sam widok miniaturki na Twoim blogu omal nie wyskoczyło mi serce:P
Szkoda, że Ci się nie podobała, ale na szczęście na rynku jest tyle książek, że każdy może wybrać coś według własnego gustu;)
Nie zniechęcaj się jednak do Ahern:) Może w innych pozycjach znajdziesz coś dla siebie;) Choć widziałam w archiwum, że do pozostałych jej książek podchodzić z równie umiarkowanym optymizmem;)
Serdeczności;)
Scathach
zajrzałam na Twojego bloga, bardzo mi się podoba. Nie zarzekam się, że nigdy nie przeczytam książki Ahern ( tym bardziej, że moja koleżanka ma chyba wszystkie jej książki). Z Twojej opinii o książce "Gdybyś mnie teraz zobaczył" wynika, że jest tam magia, której w tej "Dziękuję za wspomnienia" niestety nie dostrzegłam.
a ja dzięki Tobie kupiłam sobie "Podarunek " :))))
Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń. No i proszę chyba jednak aż tak sceptycznie nie piszę o tej autorce skoro dałaś się skusić :)))
świetna książka ;)
własnie dziś ją przeczytałam :)
Prześlij komentarz