RSS

niedziela, 5 czerwca 2011

"Szukając Noel" Richard Paul Evans

"Zanim życie wręczy nam najwspanialszy prezent, pakuje go starannie 
w przeciwności losu"

Tyle się naczytałam o książkach Evansa na różnych stronach internetowych i blogach. Chciałam i chcę nadal przeczytać jego współczesną wersję "Opowieści wigilijnej" - "Stokrotki w śniegu". Tymczasem wpadła mi w ręce ta oto niewielka książeczka o pięknej prostej okładce z prześliczną niebieską ( mój ulubiony kolor) filiżanką w kształcie serca.
 "Szukając Noel" jest powieścią bardzo optymistyczną, z cyklu tych "teraz jest źle, ale będzie lepiej". Czyta się ją bardzo przyjemnie, szybko. Książka jest poręczna, bo ma nieco mniejszy format ( ok.18cm), piękny kremowy papier i  super czcionkę.Gratulacje dla wydawnictwa.  
Ogólnie bardzo miłe wrażenie zachęcające do zajrzenia co tam jest w środku.
A w środku .... poznajemy Marka, dwudziestoparoletniego człowieka złamanego przez los. Jest zima, bardzo mocno pada śnieg, droga oblodzona, a Mark jedzie do kresu swojej ziemskiej podróży, chce popełnić samobójstwo. Życie dało mu mocno w kość, parę dni wcześniej umarła jego matka, z którą był bardzo blisko związany, ojciec wyrzucił go z domu, a ukochana, z którą spotykał się cztery lata nagle oświadczyła mu , że wychodzi za innego.Na dodatek stracił stypendium, wyleciał ze studiów i zarabiał nędzne grosze pracując jako woźny w szkole.
Można powiedzieć, że Mark jest życiowym nieudacznikiem, którego życie złamało. Ale jak być nieudacznikiem, to do końca. Jadąc na miejsce swojego przeznaczenia popsuł mu się samochód.
"Mama opowiadała mu, że anioły czasem przebierają się za ludzi i schodzą na ziemię". Już w to nie wierzył, aż do teraz.
W tę mroźną zaśnieżoną noc spotkał Macy, dziewczynę pracująca w pobliskiej kawiarni. Tam doszedł, gdy zepsuł się samochód.Chciał tyko korzystać z telefonu, ....
Macy ma dwadzieścia dwa lata, ponurą przeszłość adoptowanego dziecka. Przemoc, wykorzystywanie seksualne, poniżanie i poniewieranie to było życie Mancy. Teraz, gdy jest dorosła boi się uczuć, ma bardzo ograniczone zaufanie do ludzi i wielkie marzenie. Chce odnaleźć swoją młodszą siostrę, z którą ja rozdzielono podczas adopcji. Tytułową Noel.
Tych dwoje postanawia dokonać tego razem. Szukają...., ale nie tylko Noel. Szukają tego co jest w życiu najważniejsze, miłości, dobra, przyjaźni. Szukają odpowiedzi na pytania, które zostały gdzieś w przeszłości. I odnajdują je. 
Powieść Evansa udowadnia, że "Jeśli Bóg potrafi doprowadzić do koniunkcji planet, dlaczego nie miałby zrobić tego samego z życiem dwojga ludzi". Mark i Mancy spotkali się nie przypadkowo. Oboje mieli takie samo zadanie :uratować siebie nawzajem. 
Każde z nich ciężko doświadczone przez los inaczej to znosiło. I tak jest ze wszystkimi ludźmi.
"... jak to się dzieje, że podczas gdy ciężkie doświadczenia jednych ludzi hartują, innych pozostawiają złamanych i zgorzkniałych. Znalazłem kiedyś w jakiejś książce celne porównanie: ten sam podmuch jeden płomień gasi, a drugi wzmacnia. Nadal nie wiem jakim ja jestem płomieniem".
Nie można się odwracać od drugiego człowieka.
„Okazuj dobro wszystkim ludziom, bo nigdy nie wiesz, jaki krzyż przyszło im dźwigać ani jak bardzo potrzebują twojego wsparcia” 
 Polecam tę książkę wszystkim, którzy chcą chwili spokoju, wytchnienia i wyciszenia. Książka nie jest ani słodka, ani naiwna. Po prostu takie chwile w życiu się zdarzają. I nie przypadkiem spotykamy drugiego człowieka. Osobiście wierzę, że i na mojej drodze stanął nie przypadkiem pewien brodaty facet :)))


Evans Richard Paul : Szukając Noel. Kraków : Znak, 2011, 303 s.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

od niedzieli próbuję napisać komentarz , niestety blogger mi nie pozwala !
już nie pamiętam co to było ....
w każdym razie jeśli ta książka z cudną okładką jest podobna do "Słonecznika " tegoż autora to ja już nie chcę :(((
a niebieski , wiadomo to najpiękniejszy kolor :)

mpoppins pisze...

A ja po przeczytaniu kilku komentarzy na temat tego aurora odniosłam wrażenie, ze powinnam biegusiem zasuwać do biblioteki po "Słonecznik" :)) i prawie to zrobiłam, ale odkryłam ,że mam zaległą Marininę do przeczytania i oddanie. Teraz to już na pewno nie będę biegać ( upał, Twój komentarz. Jeśli kiedyś mi wpadnie w ręce to przeczytam.
Ciekawe co chciałaś napisać, że blogger tak protestował :))

Anonimowy pisze...

Zobacz jaką promocją książek Evansa kusi Znak , gdyby podobał mi się"Słonecznik" już bym była skuszona :)))

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2722,tytul,Pakiet%20Kolory%20tamtego%20lata%20+%20Stokrotki%20w%20%C5%9Bniegu%20+%20Szukaj%C4%85c%20Noel%20+%20Trucicielka

Prześlij komentarz