RSS

niedziela, 28 sierpnia 2011

"I że cię nie opuszczę, czyli love story" Elizabeth Gilbert


Jakiś czas temu czytałam pierwszą część tej powieści "Jedz, módl się i kochaj. Bardzo mi się podobała. Autorka wędruje po świecie w poszukiwaniu spokoju, ukojenia i czasu na refleksje po długim i trudnym rozwodzie.Pod koniec powieści bohaterka zakochuje się w Brazylijczyku. Jest to miłość piękna, niespieszna, pełna wzruszeń i co najważniejsze wzajemna.Oboje są po przejściach, trudnych przejściach, a to rodzące się uczucie jest jakby wybawieniem. Oboje kochają i boje postanawiaja nigdy nie legalizować swojego związku.
A że los bywa przewrotny i lubi płatać figle, to teraz niejako wymusza na Elizabeth decyzję ponownego zamążpójścia.Nie wiemy czy Felipe był równie przestraszony, ale autorka postanowiła oswoić swój strach w jedyny możliwy sposób. Przeprowadziła dogłębne studia nad małżeństwem na przestrzeni wieków i kultur.
I właśnie o tym jest ta książka.Jest to właściwie literatura faktu, którą ożywiła, dodała trochę humoru i dowcipu. Czyta się ją bardzo dobrze. Emocje jakie prześwitują przez karty powieści są bardzo silne i momentami było mi żal bohaterki. Jedno można powiedzieć, że zanim stanęła przed urzędnikiem państwowym była jedną z lepszych znawczyń instytucji małżeństwa.Liza rozmawiała z różnymi osobami, z różnych państw i kultur. Niektóre z nich uważały, że po prostu tak jest, a mąż to mąż i nie należy zbyt wiele od niego oczekiwać, inne dosłownie walczyły o osobiste terytorium w swoim małżeństwie.Gilbert podkreśla, że od kobiety więcej się wymaga i ona właśnie więcej poświęca małżeństwu i rodzinie niż mężczyzna. Mówi o utartych schematach myślowych nt. roli kobiety w rodzinie. Wspomina feministki, ich ruch i poglądy na instytucję małżeństwa, zahacza o pary homoseksualne, ale tu się z nią jednak zgodzić nie mogę i nie potrafię.
Wiele stron zajmuje problem dopasowania się kobiety i mężczyzny, ich wzajemnej odpowiedzialności.Oprócz miłości musi być w małżeńswie miejsce dla przyjaźni. 
"Małżeństwo jest tym, co zdarza się pomiędzy momentami godnymi zapamiętania. ... Często wspominamy małżeństwo po latach, może po śmierci współmałżonka, i jedyne, co jesteśmy sobie w stanie przypomnieć, to wakacje i sytuacje kryzysowe, chwile najlepsze i najgorsze.Reszta rozmywa się w jednakowa codzienność.... Małżeństwo jest tymi dwoma tysiącami niczym nie wyróżniających się rozmów, prowadzonych przy dwóch tysiącach niczym nie wyróżniających się śniadań, podczas których zażyłość obraca się niczym powolne koło.Jak zmierzyć wartość bycia dla kogoś bliskim ... tak całkowicie znanym i tak nieprzerwanie obecnym, że stajemy się niemal niewidoczni i niezbędni jak powietrze ..." ( s. 247-248)
A więc i ta rutyna, która wkrada się w życie małżeńskie musi być i wcale nie jest taka zła.Znane jest mniej straszne, niż nieznane, które dopiero musimy poznać.
Książka jakże inna od tych, które czytałam. Polecam wszystkim żonom, mężom, narzeczonym, singielkom i singom. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. 

A tu można posłuchać wywiadu z autorką podczas pobytu w Polsce

Gilbert Elizabeth : I że cię nie opuszczę czyli love story. Poznań : Rebis, 2010, 350s. 
 

wtorek, 23 sierpnia 2011

"Słownik imion własnych" Amelie Nothomb

Gdy ma się urodzić dziecko, rodzice bardzo długo wybierają imię dla niego. Przede wszystkim dlatego, by dało mu szczęście, trochę dlatego aby odzwierciedlało jego charakter.
Tak było i młodziutką Lucette i jej równie młodym mężem Fabien. Pobrali się właściwie dla zabawy, bo wówczas wydawało im się,że życie to zabawa. Zauroczenie minęło i Lucette nie mogła już patrzeć na swojego męża. Wszystko ją denerwowało z wzajemnością ze strony Fabien. Gdy dziewczyna była już w dziewiątym miesiącu ciąży zastrzeliła ojca swojego dziecka. W więzieniu urodziła córeczkę, której dała niespotykane, staroświeckie imię Plectrude, po czym popełniła samobójstwo.
Dziewczynkę adoptowała siostra Lucette. Wychowywała ja jak księżniczkę, hołubiła, kochała. Była prawdziwą dobrą wróżką dla tego dziecka. Mała przejawiała dziwne zdolności, wszystko analizowała, przemyśliwała, co tu dużo mówić była dość dziwna. Nade wszystko kochała taniec i tym zaskarbiła sobie miłość przybranej matki. Do czasu ..., wówczas matka z dobrej wróżki zmieniła się w jędzę.
Książka jest opisuje życie Plectrude widziane jej oczami. Zabieg celowy, ale nie do końca trafiony. Chyba za bardzo wydumane to wszystko.
Nie zachwyciła mnie ta książka. Jest to drugie spotkanie z pisarstwem Nothomb i niestety równie nieudane. Czyta się to dość leniwie oczekując jakiegoś pazura, zaskoczenia i nic. Niestety nic się tam nie dzieje, co mogłoby mnie zaskoczyć.
Chyba dam sobie spokój z czytaniem tych cieniutkich książeczek.


Nothomb Amelie : Słownik imion własnych. Warszawa : Muza, 2003 s.112

niedziela, 21 sierpnia 2011

"Złuda" Carmen Laforet


Z każdej strony tej książki wyziera smutek i przygnębienie jakie towarzyszy młodziutkiej Andrei, która zamieszkała z rodziną swojej zmarłej matki w Barcelonie. Dziewczyna nie miała szczęścia, bo co prawda zapewniono jej  dach nad głową, ale poszczególni członkowie rodziny z ich dziwactwami, niechęcią, a czasami wręcz nienawiścią wobec samych siebie, doprowadziliby Andreę do obłędu.Toksyczność ciotki i wujków podsycana ciągłym głodem i walką o dominację nad pozostałymi  powoduje, że bohaterka zmienia się z pogodnej, pełnej marzeń dziewczyny w zgorzkniałą i depresyjną kobietę.I pewnie tak by się stało, gdyby nie szczęśliwy list, który otwiera jej drogę ku lepszej przyszłości.
Powieść została osadzona w latach 40tych, gdy Hiszpania wymęczona po wojnie domowej walczy z ogólną nędzą i głodem.Duszny klimat powieści otoczył mnie z każdej strony i mimo że jest to niewielkiej objętości dzieło zmęczyłam się czytając. Nie sposób pochłonąć tę powieść jednym tchem.Podczas czytania coś mnie odrzucało i jednocześnie przyciągało do niej.
Żal mi było Andrei z całego serca, podziwiałam jej niezłomność w walce z toksycznością otaczającego ją świata rodzinnego, razem z nią bałam się niektórych sytuacji, bałam się wuja Romana, biegłego skrzypka, który robił wrażenie człowieka nastającego na jej cześć, a ciągle przypominającego Andrei o jej sieroctwie i łasce, która ją spotkała ze strony rodziny.
Książka jest przygnębiająca, czuć w niej atmosferę Barcelony, ale nie jest to atmosfera z książek Zafona. 
Mimo że na okładce Zafon określa ją " Jedna z najlepszych hiszpańskich powieści XX wieku", to uważam, że jego książki są zdecydowanie lepsze.
Polecam ją odpornym psychicznie :))


Laforet Carmen : Złuda. Warszawa: Świat Książki, 2007, 270s.

środa, 17 sierpnia 2011

"Przygoda fryzjera damskiego" Eduardo Mendoza



Tak zwariowanej książki dawno nie czytałam. Ironia goni absurd, absurd goni groteskę. Spodziewałam się czegoś mocnego,bo skoro na okładce jest napisane, że"Wściekłe psy" Tarantino to przy bohaterach Mendozy niewinne szczeniaczki, to nie można oczekiwać czegoś subtelnego.
Książka zwariowana, bo tak absurdalnego poczucia humoru autora chyba jeszcze nie spotkałam. Mendoza jest autorem, o którym czytałam przy okazji ukazania się jego książki "Niewinność zagubiona w deszczu", ma ona wielu zwolenników, recenzje jakie czytałam były zachwycające. Nie udało mi się jej wypożyczyć z biblioteki, więc pocieszyła się "Fryzjerem" .
Rzecz dzieje się w Barcelonie, a głównym bohaterem jest były pacjent zakładu psychiatrycznego, z kryminalną przeszłością, ale i z mocnym postanowieniem uczciwego życia.
Otóż ten były lump zatrudnia się w zakładzie fryzjerskim swojego szwagra i w lepszy bądź gorszy sposób zdobi głowy szanownych klientek. Nie ma zbyt dużo do roboty, bo chętnych do tych fryzjerskich eksperymentów jest mało.Dni mijają jeden za drugim, aż do momentu, gdy długonoga piękność namawia go ( w sposób nieznoszący sprzeciwu) do kradzieży niebieskiej teczki z dokumentami z pewnej firmy. W noc kradzieży ktoś morduje właściciela firmy, a podejrzenia padają na fryzjera, który postanawia sam rozwiązać zagadkę.
Przez książkę przewija się galeria postaci nietuzinkowych, czasami groteskowych. A ten, który jest byłym pacjentem zakładu dla obłąkanych wykazuje się wielkim sprytem, przebiegłością i ... inteligencją.Rozwiązuje zagadkę, ale nie jest to sprawa prosta, gdy ktoś podkłada bombę pod jego zakład fryzjerski, snajper strzela przez okno, a jednym z przeciwników jest sam prezydent Barcelony, który mówi tłumacząc się, że nie on jest mordercą :
" Pardalot już nie żył. Przynajmniej, o ile sobie przypominam. Problem polega na tym, że z moją głową nie jest za dobrze, wie pan? Do sprawowania mojej funkcji wystarcza, ale ci z opozycji wiedzą o tym i wykorzystują moja słabość. Raz tu, raz tam, robią mi dowcipy, żeby mnie zbić z pantałyku. Wszystko mi wiruje przed oczami, szczególnie Sala Stu w ratuszu. Ale nie jestem wariatem".
Wbrew pozorom nie jest to zwykły kryminał, bo jest to absurdalny kryminał, w którym jak w lustrze odbijają się ludzkie nonsensy. 
Polecam, nie tylko fryzjerom.

Mendoza Eduardo : Przygoda fryzjera damskiego. Kraków; Znak, 2005, 311s.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Pyszny,pachnący ...

300 przepisów na pieczywo, przygotowywane w  automatach do pieczenia chleba. Przepisy na chleb zwykły w różnych jego odmianach (w tym 100% bio), pieczywo solone, słodkie, ciasta i inne wypieki.A także przepisy na konfitury. Dzisiaj zrobiłam w automacie do chleba konfiturę z pomarańczy. Jest po prostu PYSZSZSZNAAAA

Domowy chleb. Warszawa : Świat Książki, 2011, 298s.

środa, 10 sierpnia 2011

"Tak wyszło" Amelie Nothomb



 Maleńka książeczka belgijskiej pisarki. Gdzieś o niej słyszałam, gdzieś o niej czytałam. Niekonwencjonalna, z dużą dawka przekory i humoru. I .... wielkie rozczarowanie, albo zwątpienie w moją możliwość zrozumienia tekstu. Spodziewałam się czegoś, co mnie bardzo zaskoczy, a tu nic.
  
W mieszkaniu Baptiste’a Bordave umiera nieznany mu mężczyzna. Przyszedł, by skorzystać z telefonu. Zdążył wykręcić numer i padł nieżywy. Mężczyzna ten był Szwedem i bardzo swoim wyglądem przypominał pechowego właściciela mieszkania.Życie nieżyjącego Olafa było zdecydowanie ciekawsze niż nudne życie Baptise'y , miała Jaguara i willę w Wersalu. 
Naturalnym odruchem Baptiste byłoby wezwanie pomocy, gdyby nie rozmowa z jakimś nieznajomym na wczorajszym przyjęciu.Dziwnym trafem dotyczyła ona dokładnie tego, co przydarzyło się Bordave dzisiaj - śmierci nieznajomego w naszym własnym  mieszkaniu i związanych z tym kłopotów .
Bordave szybko odrzuca dylematy moralne i postanawia wcielić się w tożsamość Szweda, a siebie samego uśmiercić.Ci cho zamyka na klucz swoje mieszkanie z trupem w środku, wsiada do jaguara, który wcale nie był zepsuty jak twierdził nieboszczyk i jedzie do willi w Wersalu.I zaczyna nowe życie ....
I tak się zastanawiam kto z nas nie chciał być chociaż przez chwilę kimś innym i znaleźć się w innym miejscu. Bohater cierpi na zaburzenie osobowości, utratę tożsamości i nie tak znowu do końca jest mu dobrze w skórze Olafa.
Jest w tej powieści dużo sarkazmu, dowcipu, wiele niekonwencjonalnych rozwiązań. Początek powieści zawiera dużo trafnych i dowcipnych stwierdzeń np. "Od czasów Kafki wiadomo, że jeśli nie jesteś paranoikiem to jesteś winny". Jednak oś mi w tej książce nie zagrało, być może inne powieści bardziej mi się spodobają.

Nothomb Amelie : Tak wyszło. Warszawa : Muza, 2009, 110s.

sobota, 6 sierpnia 2011

"Córka fortuny" Isabel Allende


Czuję się jakbym wróciła z bardzo dalekiej podróży, bo właściwie wróciłam z Kalifornii, z czasów gdy te tereny ogarnęła gorączka złota.  
Nie dość że byłam daleko, to jeszcze przeniosłam się w czasie do lat 1843 do 1853.To było bardzo intensywne dziesięć lat.
A wszystko zawdzięczam Isabel Allende.
Tytułową "Córką fortuny" jest Eliza , dziecko podrzucone pewnej nocy pod drzwi rodzeństwa Rosy, Johna, Jeremiego Sommers w Valparaiso w Chile,dokąd przenieśli się  z Anglii.
Kucharka, niania prowadząca ich dom mama Frezja zawsze mówiła, że każdy człowiek rodzi się z jakimś talentem. Eliza posiadała aż dwa : dobry węch i świetną pamięć. Oba talenty przydały jej się bardzo w życiu, dzięki dobremu węchowi zarabiała na życie , a pamięć pozwoliła jej zapamiętać wszystko, czego się nauczyła. 
Rosa, mimo sprzeciwu brata Jeremiego, zatrzymuje Elizę. Sama jest panną z wyboru, ale z tajemniczą przeszłością ( którą czytelnik poznaje w odpowiednim momencie) odrzuca kolejnych konkurentów do jej ręki. Jest osobą dość mocno egzaltowana, ale dobrze wykształconą, ma dobry gust muzyczny i wykazuje się dużym oczytaniem. Sama długie godziny spędza na zapisywaniu zeszytów, co w nich zapisuje jest owiane tajemnicą, ale odkrycie prawdy jest wielkim zaskoczeniem dla czytelnika ( przynajmniej da mnie).
Życie w domu Sommersów toczy się utartym schematem, mała Eliza ma jakby dwie matki, z których jedna pragnie dla niej jak najlepszego wychowania i wykształcenia, a druga na pół  Indianka uczy dziecko zaklęć szamańskich, ludowych sposobów leczenia.Jednego dnia Eliza gra zmuszona przez Rosę na pianinie, nosi książki na głowie lub kijek na plecach pod łopatkami, aby trzymała się prosto, a drugiego dnia biega z kurami, gęsiami, odczynia uroki i poznaje tajniki kuchni.
John rzadko bywa w domu, większość swego życia spędza na morzu.Z każdej podróży przywozi dziewczynce drogie prezenty, by zgromadzić dla niej wiano.Jeremi jest małomówny, ledwo toleruje małą, ale  z czasem i jego serce lekko topnieje.
Życie Anglików jest bardzo różne od życia rodzimych mieszkańców Chile. Wydaje się, że wszystko jest już poukładane, ustalone i gdy Eliza staje się nastolatka, Rosa zaczyna myśleć o wyszukaniu dla niej godnego kandydata na męża. I jak to w życiu bywa "wszystko bierze w łeb", bo Eliza zakochała się w biednym jak mysz kościelna Joaquin'nie Andieta,pracowniku przedsiębiorstwa Jeremiego Sommersa.Na nic zdały się zaklęcia i odczynianie uroków.Pierwsza miłość zwaliła się na Elizę jak grom i zmusiła ją do podążenia za ukochanym aż do Kalifornii.Chłopak wiedziony dobrymi intencjami zdobycia fortuny na leczenie matki zapewnienie jej godziwego życia, ulega gorączce złota, jaka ogarnia cały świat.Po dwóch miesiącach dziewczyna "na gapę" pod pokładem statku, w nieludzkich warunkach, ocierając się o śmierć dopływa do Kalifornii.Przed śmiercią uratował ją Chińczyk Tao  Chi'en, który od tej pory staje się jej towarzyszem, a później wielką miłością.
Czytelnik wędruje razem z Elizą po Chile, Kalifornii z czasów złotej zarazy. Jej oczami ogląda okrucieństwo, brutalność i chciwość jaka naznaczyła te czasy. Razem z nią i Teo ratuje  młode Chinki przed śmiercią, pomaga biednym i zagubionym.  Dzięki nietuzinkowym postaciom mamie Frezji, Chińczykowi Teo mamy okazję poznać barwne życie Chile i fascynujące zwyczaje w Chinach.
Każda z postaci pierwszo-, drugo- czy dalej - planowa jest żywa, zapada głęboko w serce i to bez względu na miejsce urodzenia czy profesje jaką się zajmuje. Z jednakową dokładnością i czułością Allende przedstawia Paulinę de Valle i jej perypetie miłosne, jak i "splamione gołąbeczki" - prostytutki z terenów Kalifornii.
Każda z kobiet jest na swój sposób silna, i niezłomnie dąży do celu.Wielka przemiana następuje w samej Elizie, która z głupiutkiej szesnastolatki staje się kobietą nieprzeciętną. Allende przejaskrawia nieco uległość mężczyzn wobec kobiet, ale jest zamierzone i mnie się to bardzo podoba.
Nie jestem tego w 100% pewna, prawdopodobnie  "Dom duchów", "Córka fortuny" i "Portret w sepii" stanowią trylogię. 

Zachęcam do zaczytania się w tej książce.

Allende Isabel : Córka fortuny. Warszawa : Muza, 2000, 451s.

środa, 3 sierpnia 2011

"Mary, Mary" James Patterson


W Beverly  Hills blady strach padł na ludzi z tzw. wyższych sfer. Ktoś zamordował znaną aktorkę, a o swoim dokonaniu ze szczegółowymi detalami poinformował lokalnego dziennikarza wysyłając  do niego maila. Podpis sugeruje, że mordercą jest tajemnicza kobieta o imieniu Mary.
Wydaje się ,że to zbrodnia w afekcie, bo twarz kobiety została zmasakrowana, pocięta tak, ze trudno znaleźć na niej cały kawałek. 
Okazuje się, że jest to dopiero początek morderstw, których ofiarami padają znane i  ogólnie szanowane osoby. Po każdym akcie przemocy przychodzi do dziennikarza  mali z tajemniczym podpisem Mary Smith. Tak jest do momentu, gdy dziennikarz sam nie pada ofiarą mordercy. Dlaczego go ten ktoś zabił ?
Jest oczywiście mój ulubiony Alex Cross, ściągnięty z Kalifornii z długo planowanego urlopu z dziećmi. 
Wszystkie drogi prowadzą do chorej psychicznie Mary Wagner ...
Ale czy to na pewno ona i czy mordercą jest na pewno kobieta? !

Powieść napisana o tyle nietypowo, że jest dwóch narratorów, z czego jeden to "opowiadacz", który wszystko wie, tłumaczy zbrodniarza i  powody jego działania, wręcz go usprawiedliwia. 
Kim jest "opowiadacz" i co go łączy z mordercą ? Okazuje się na końcu powieści.
Szczerze mówiąc nic mnie nie zaskoczyło w tej książce. Czyta się ją dobrze, ale Patterson ma w swoim dorobku powieści wyższych lotów, a ta jest średnia.


Patterson James : Mary, Mary. Warszawa : "Albatros" 2007, 350s.