RSS

wtorek, 3 lutego 2015

"Ciemno, prawie noc" Joanna Bator

Nagroda Nike 2013,
a ja mam mieszane uczucia, odczucia i tak naprawdę nie mogę powiedzieć, że ta książka mi się podobała, ale również nie mogę temu zaprzeczyć.
Chciałam ją parę razy odłożyć, jednak wróciłam i doczytałam do końca.
Cóż, pewnie spodziewałam się kryminału z ofiarami ( które tu są w postaci zaginionych dzieci), zbrodniarza, którego podsunie mi narratorka, a ja będę zgadywać. Dobrze czy źle, ale w każdym razie spróbuje. Niestety wątek kryminalny jest do bólu okrojony i bardzo łatwo można przewidzieć kim jest złoczyńca. Tak więc nie ma zaskoczenia.
W powieści występuje wiele postaci, każda z nich ma swoje przeżycia, a czytelnik poznaje kolejno losy głównej bohaterki Alicji Tabor, jej sąsiada, bibliotekarki Celestyny, rodzin zaginionych dzieci, nawet misia z NRD.
Akcja  toczy się w Wałbrzychu u podnóża zamku Książ, który wraz ze swoją ostatnią właścicielką księżną Daisy odgrywa w powieści niebagatelną rolę. Alicja Tabor wraca w rodzinne strony, aby napisać reportaż o zaginionych dzieciach.
Chciałoby sie powiedzieć, że jest to podróż sentymentalna, ale przeczy temu obraz Wałbrzycha, jaki przedstawiła bohaterka na początku powieści. Jest to miasto zacofane, obarczona nawiedzonymi dewotkami, które poszukują proroka, miasto meneli, alkoholików i samych wykolejeńców. Lepiej to miejsce omijać z daleka. 
Sama bohaterka pochodzi z równie dziwnej rodziny, jak inni mieszkańcy tego miasta. Ojciec, były nauczyciel historii, opętany chęcią znalezienia skarbu, zaniedbuje córki. Matka, sadystka w końcu wylądowała w zakładzie psychiatrycznym. Alicją opiekowała się starsza siostra, piękna Ewa, która targnęła się na swoje życie.
Jest w tej powieści mrocznie, ponuro, smutno, z drugiej strony baśniowo, marzycielsko, tajemniczo.
Jest zło, które obrazują "kotojady", ale również dobro w postaci wszystkich "kociar", zjawiających się nie wiadomo skąd, ale zawsze tam, gdzie sa potrzebne. To takie postacie z bajek, przeciwaga zla, które mimo wszystko nie powinno zwyciężyć.
Powieść ta jest trudna w odbiorze, potęguje to specyficzny język. Słowotok, zlepek pojedynczych słów czasami zupełnie zniechęca do czytania. Zresztą można te strony pominąć bez szkody dla fabuły. Na pewno jest to zabieg literacki, tylko nie wiem czy niezbędny. Zbyt wiele opowiedzianych historii zaciemnia powieść,  a chyba nie o to chodziło.

Bator Joanna : Ciemno, prawie noc.Warszawa : W.A.B., 2012,530s.


1 komentarze:

onaczytawszedzie pisze...

Zderzenie wyobrażenia z rzeczywistością. Sama mam podobne zdanie, ciężko się czyta, sama nie dokończyłam lektury.

Prześlij komentarz