RSS

poniedziałek, 16 stycznia 2012

"Dziewczynka w zielonym sweterku" Krystyna Chiger, Daniel Paisner

Tytułowy zielony sweterek jest eksponatem w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie.Istnieje naprawdę, tak jak naprawdę istnieje dziewczynka, która go nosiła - Krysia Chiger
Była zwykłą małą dziewczynką hołubiona przez rodziców i dziadków. Miała swój pokój, piękne zabawki, nianię, której nie lubiła i dlatego robiła jej psikusy.
Krysia zwana przez ojca Krzysią była bardzo grzeczna, miła i mądra jak na swój sześcioletni wiek. Jej rodzice bardzo się kochali, a nade wszystko kochali swoje dzieci, bo Krysi w maju 1939 urodził się braciszek Pawełek.
Mieszkali we Lwowie nazywanym przed wojną drugim Wiedniem. Ta zwykła kochająca się rodzina miała jeden mankament - wszyscy byli Żydami. Już przed wojna odczuwali to jako zniewagę dy ukraińskie wyrostki rzucali w nich kamieniami lub bili pałkami wykrzykując z pogardą "Żyd, Żyd".
Jednak to, co miało nastąpić później było jeszcze gorsze...
Po zajęciu przez Niemców Lwowa wszystkie osoby pochodzenia żydowskiego zostały stłoczone w jednym miejscu, specjalnie dla nich utworzonym getcie, które oddzielono od aryjskiej strony. Jakie warunki tam panowały wiemy z różnych przekazów, nieludzkie traktowanie, to mało powiedziane. Najgorszy był strach o siebie, bliskich, znajomych . Akcje, które tam przeprowadzali hitlerowcy  doprowadziły do tego, że  z 200 tysięcy Żydów mieszkających we Lwowie przed wojną okupację przeżyły trzy rodziny ( rodzice i dzieci). Wśród ocalonych była rodzina Chigerów.
O tym okrutnym czasie, o 14 miesiącach przeżytych w strasznym brudzie, smrodzie  lwowskich kanałach opowiada sama Krysia.Są to wspomnienia siedmioletniej dziewczynki, której ukradziono dzieciństwo, radość życia i beztroskę. Dziewczynki, która matkowała swojemu braciszkowi, gdy rodzice byli w pracy i nie wiadomo było czy wrócą szczęśliwie do domu.
Jak sama mówi "... byliśmy szczęśliwcami wśród najbardziej nieszczęśliwych..." , bo to ojciec Krzysi, Ignacy Chiger wpadł na pomysł by wyprowadzić rodzinę przed całkowitą likwidacją getta. Jedynym miejscem, gdzie mogli się ukryć były lwowskie kanały. 
Leopold Socha, lwowski kanalarz, wspólnie z kolegami Stefanem Wróblewskim i Jerzym Kowalowem pomagali Żydom ukryć się w kanałach. Nie robili tego bezinteresownie, za każdy dzień prześladowani płacili drakońską cenę, ale czy jest jakaś cena za uratowane życie?
Opieka Leopolda, później zwanego Poldkiem, przekraczała wstępną umowę. Robił to z wielkim poświeceniem, narażeniem życia swojego i swoich bliskich. Chronił tę "kanię z pisklętami", jak nazywał matkę Krysi.Bez niego te 10 osób nie przeżyłoby II wojny światowej.
Autorka bardzo dokładnie opisuje "pałac", w którym spędzili najdłuższy okres pobytu pod ziemią, było tam trochę lepiej niz w poprzednich miejscach, ale 
"Setki szczurów, może tysiące. I robaki. Pokłady tłustych, oślizłych robali wszelkich rozmiarów, robali pokrywających całe ściany, kamienie, warstwy mułu. To było obrzydliwsze niż najokropniejszy koszmar, a my byliśmy w samym jego środku."
W tych nieludzkich warunkach uciekinierzy za wszelka cenę chcieli zachować godność. Temu służył mi.in. ustalony porządek dnia, podział obowiązków, obchodzenie szabasu i świąt żydowskich. Temu służyło również organizowanie specjalnie dla Poldka i Stefana przedstawień teatralnych, temu służył humor wbrew wszystkiemu i jedność grupy. Spośród 70 osób, a później po selekcji dokonanej przez Sochę 21 uratowało się dziesięcioro. Krysia była świadkiem narodzin i śmierci.
Była bardzo dobrym obserwatorem i żywo reagowała na niegodziwość ludzką, na brak empatii i przywiązania niektórych osób do swoich bliskich.
Każdy człowiek ma wspomnienia z dzieciństwa, każdy rodzic stara się, zapewnić swoim dzieciom szczęśliwe dzieciństwo.
Czy dzieciństwo Krysi w takich warunkach mogło być szczęśliwe ? 
Książka tchnie optymizmem,i radością z posiadania takiej rodziny. Bo to, co uratowało Chigerów to MIŁOŚĆ i wola przetrwania.
"Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać", to zdanie z Hemingwaya przychodzi mi do głowy, ale to chyba za mało.
Na bardzo długo pozostaną w mojej pamięci,dziś noszę ich w swoim sercu i cieszę, się, że chociaż oni się uratowali.


Chiger Krystyna, Paisner Daniel : Dziewczynka w zielonym sweterku. Warszawa: Wydaw. Naukowe PWN, 2011, 283s.

8 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niezwykła recenzja o niezwykłej książce!

Taki jest świat pisze...

Czytałam tę książkę, emocje pozostają długo po jej zakonczeniu. Świetna recenzja

mpoppins pisze...

taki jest świat : książkę nadal noszę w sobie emocje z nią związane przeszkadzają mi w czytaniu innej powieści

mpoppins pisze...

niebieska : dziękuję :))

Iliana pisze...

Nie lubię takich książek, ale ta niesamowicie mnie zaintrygowała... Muszę ją pokazać mojej siostrze, ona bardzo lubi wszystko, co traktuje o czasach wojennych.

mpoppins pisze...

Iliana : książka jest tak napisana, ze przez całe to zło prześladowań przebija przede wszystkim wiara i siła człowieka. Warto ją przeczytać nawet za cenę łez, które same kapią na książkę

Ichigol pisze...

Książka, od której na pewno biję dużo emocji, warta przeczytania.

mpoppins pisze...

Ichigol , wrażenia z książki nadal noszę w sobie, filmu jeszcze nie widziałam, ale jakoś mi niespieszno go obejrzeć.
Serdecznie witam na moim blogu, mam nadzieję, ze miło spędzisz tu czas :)))

Prześlij komentarz