RSS

sobota, 2 czerwca 2012

"Więzień nieba" Carlos Ruiz Zafon

Przepiękna, nastrojowa okładka, nazwisko ZAFON i nie mogłam się oprzeć. Odleciałam w przeszłość. Przypomniała mi się Barcelona z "Cienia wiatru", "Gra anioła" z diabolicznym nastrojem. Kupiłam książkę i czekałam na spokojniejszy czas w moim życiu, by całkowicie oddać się lekturze.
W zdumienie wprawiły mnie 4 strony różnych opinii na temat "Cienia wiatru" i "gry anioła". Nie podobało mi się to, bo to taki tani chwyt reklamowy. Przewertowałam te strony i przeniosłam się do Barcelony w 1957 roku. Ojciec i syn Sempere nadal prowadzą księgarnię, w której maja niesamowite książki, które czekają na swoich czytelników. Czasy są jednak ciężkie i mimo że zbliżają się święta Bożego Narodzenia ruch w księgarni jest niewielki. Właściciele mocno obawiają się o swoją egzystencję. Starszy pan Sempere postanawia iść z duchem czasu i przystroić witrynę sklepową elementami bożonarodzeniowymi.
Do księgarni wchodzi osobnik o mocno sfatygowanej posturze, nieprzyjemny, wręcz budzący lęk. Kupuje egzemplarz "Hrabiego Monte Christo", w który wpisuje dedykację dla Fermina Romero de Torres, wieloletniego przyjaciela i współpracownika panów Sempere, podpisując ją "13". Pyta jeszcze o jakiś klucz i wychodzi.
Daniel Sempere, które znamy z "Cienia wiatru" musi zmierzyć się z przeszłością nie tylko swoją , ale przede wszystkim Fermina, którego zna od lat, a jednak bardzo mało o nim wie. Fermin jest człowiekiem zagadkowym , by nie powiedzieć tajemniczym. Wiadomo, że z powodów tylko jemu znanych przyjął to nazwisko. Nigdy jednak nie posiadał tzw. udokumentowanej przeszłości, żadnej metryki urodzenia, dowodu osobistego itp. Fermin w najbliższej przyszłości chce się ożenić z ukochaną Bernardą. Przeszkadza mu jednak brak dokumentów, a do swojego prawdziwego nazwiska nie chce wracać.
Pojawienie się okropnego starucha w księgarni spowodowało wyjawienie prawdy o więziennej przeszłości Torresa. Autor przenosi czytelnika do 1939 roku, do okrutnego więzienia, gdzie naczelnikiem jest niejaki 
Maurice Valls, małostkowy człowieczek, chory z ambicji, by stać się światowej sławy pisarzem. Więźniem natomiast jest David Martin, którego twórczość ówczesne władze kazały spalić na stosach. Pojedyncze egzemplarze ocala u różnych osób, jednak  pisarz wtrącony do więzienia został skazany na zapomnienie. Martin zwany "Więźniem nieba" ma napisać książkę dla Vallsa, który ją opublikuje pod własnym nazwiskiem.
Trudne losy Fermina i Martina połączyły się w więzieniu, ale i łączą się z losami Daniela Sempere. W jaki sposób i jak to wpłynie na jego życie? Czy demony przeszłości zostaną pokonane i pójdą w zapomnienie?
Autor zapowiada, że to dopiero początek  tej historii ....

Zaczynając czytać tę powieść miałam w głowie "Cień wiatru" i "Grę anioła". Przeczytałam również "Marinę" i "Księcia mgły", który mi się średnio podobał. Była jednak w tych książkach magia, atmosfera i to coś, czego tutaj mi zabrakło. Barcelona jest już nie taka, nie widziałam jej przed oczyma czytając powieść. Fakt, że bohaterowie nie wędrują po niej tak często jak w poprzednich książkach. Nie potrafię określić czego mi brakuje, ale jednak brakuje. Mam nadzieje, że w dalszych częściach znajdę to coś, bo p[rzecież dalsze części będą, jak mówi autor.

Zafon Carlos Ruiz : Więzień nieba. Warszawa: Muza, 2012, 411s.

4 komentarze:

Unknown pisze...

Czytałam kilka książek Zafona, które przypadły mi do gustu, te skierowane głównie do młodzieży. Teraz męczę "Grę anioła" i nie mogę przebrnąć, mam nadzieję, że wkrótce akcja się rozkręci :/

mpoppins pisze...

Elen
"Gra anioła" jest rzeczywiście inna od książek młodzieżowych Zafona, ale ma w sobie więcej magii i tego niesamowitego nastroju. I wcale nie czyta się jej tak łatwo. Warto przeczytać choćby dla samego zakończenia :))

Anonimowy pisze...

Też miałam chwilami problemy z przebrnięciem przez "Grę anioła", ale pod koniec tak bardzo mnie wciągnęła, że nie potrafiłam się oderwać. Zakończenie jest cudowne...
Kiedy skończyłam czytać byłam sobie wdzięczna, że nie porzuciłam czytania w połowie. :)

mpoppins pisze...

Fakt, ta książka rozwija się i kwitnie im dłużnej się ją czyta

Prześlij komentarz