RSS

poniedziałek, 21 marca 2011

"Ewa Luna" Isabel Allende

"Nazywam się Ewa, co według pewnej książki, jaką posłużyła się moja matka, wybierając dla mnie imię, znaczy życie."

Tak zaczyna się ta piękna opowieść o życiu, które nie głaszcze po głowie, ale też nie do końca niszczy, bo wokół bohaterki są zawsze ludzie gotowi jej pomóc.
Ewę, bohaterkę i jednocześnie narratorkę znamy całe życie. Właściwie towarzyszymy jej od pierwszej chwili istnienia, kiedy to Consuela - jej matka poczęła ją z umierającym Indianinem.
Ewa była dzieckiem bez przeszłości, rodziny. Nigdzie nie odnotowano jej narodzin, jej istnienia. Nie chodziła do szkoły, nie uczyła się. I nikt od niej tego nie wymagał. Nazwisko dostała od swojej matki chrzestnej, która stwierdziła, że każdy musi mieć jakiej nazwisko.
Tak rozpoczęte życie nie wróżyło niczego dobrego na przyszłość. Jednak Ewa miała dar - dar opowiadania, snucia i wymyślania niesamowitych historii. Tymi opowieściami potrafiła urzekać wszystkich spotkanych na swojej drodze ludzi.Była też osobą bardzo ciekawą świata, informacje wchłaniała w siebie niczym gąbka, a potem wykorzystywała je w swoich opowieściach. 
W powieści poznajemy losy nie tylko dziewczynki, która przerodzi się w kobietę, wziętą pisarkę. Autorka przedstawia losy jej niezwykłej matki, którą znaleźli jako niemowlę w koszyku mnisi i do pewnego wieku ją wychowywali.Poznajemy chłopca z austriackiej rodziny, który zmuszony przez los ucieka do kraju X w Ameryce Południowej, gdzie toczy się akcja powieści. Na drodze Ewy staje cała plejada postaci począwszy od opiekunki przez dobroduszną prostytutkę, transwestytę, który nie pozwala tak siebie nazywać, bo od dzieciństwa czuł się kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny, który później, po przeżyciu traumatycznych wydarzeń i prześladowań ze strony współwięźniów, staje się gwiazdą telewizyjną  i spotyka wielką miłość swojego życia.Wielu mężczyzn przewinęło się przez życie Ewy. Niektórych po prostu lubi innych kocha. Pierwszym młodzieńczym uczuciem obdarza ulicznika - chłopca, który potrafił jej pomóc, gdy została bez dachu nad głową, a który później staje się przywódcą partyzantki walczącej z juntą.
Allende prowadzi czytelnika swoja opowieścią przez różne kraje, pokazuje różne losy osób, które przeżywają ogromne dramaty, ale które są silne i potrafią walczyć z losem. Ta powieść nie jest wesoła i lekka, ale ma wielkie przesłanie w sobie ( moim zdaniem), że trzeba walczyć i nie poddawać się. Wszystko co jest niemożliwe staje się możliwe, więc "stań i walcz" 
Co ciekawe silniejsze i bardziej niezłomne są tu kobiety. To druga książka tej autorki, którą przeczytałam, ale i tam silniejsze były kobiety. Być może to osobowość samej Allende powoduje tę siłę.
Książka ma motto :
"Rzekła wtedy do Szecherezady:
Na Allacha, siostro, opowiedz nam cokolwiek, by skrócić nocne godziny..." 
Baśnie z tysiąca i jednej nocy

I tak sobie myślę, że opowieści  Isabel Allende i Ewy Luny to takie współczesne historie Szecherezady.


Allende Isabel : Ewa Luna. Warszawa : Muza, 1997,357s. 
/ Vademecum Interesującej Prozy / 

Zdjęcie okładki pochodzi z innego wydania, bo nie znalazłam takowej wydania z 1997

 

6 komentarze:

Daria pisze...

Ta książka jest na mojej liście odkąd pamiętam, a wciąż jej nie dorwałam, czas to zmienić :)

MONIKA SJOHOLM pisze...

Od dawna chcę przeczytać coś tej pisarki...muszę koneicznie się z nią zapoznać

Anonimowy pisze...

Ewa Luna miała trochę pecha , czytałam ją przed urlopem i nie skończyłam , wróciłam do niej po trzech tygodniach . Utraciłam wiele z jej magii choć i tak bardzo mi się podobała :)

mpoppins pisze...

Daria
myślę, że znajdziesz coś w bibliotece

mpoppins pisze...

Monika,
bardzo będę ciekawa Twoich wrażeń po przeczytaniu książki

mpoppins pisze...

niebieska,
masz rację, ta książka jest bardzo magiczna :)))

Prześlij komentarz