RSS

piątek, 30 grudnia 2011

"Mężczyzna, który się uśmiechał" Henning Mankell

To moje pierwsze spotkanie z Kurtem Wallanderem i Henningiem Mankellem.
Zaintrygowała mnie ilustracja na okładce, taka inna i jak się okazało taka przewrotna.
Inspektora policji szwedzkiej znam tylko z kilku odcinków serialu telewizyjnego, który mnie nie "wciągnął". Obejrzałam przypadkiem.
W tej powieści Kurt Wallander przebywa na bardzo długim zwolnieniu lekarskim po przebytym załamaniu nerwowym. Odpoczywa z dala od zgiełku dużego miasta, gdy niespodziewanie odwiedza go jego dawny przyjaciel Sten Torstensson, który podważa orzeczenie śledczych na temat śmierci jego ojca, który rzekomo zginął w wypadku samochodowym.
Parę dni później zostaje zastrzelony również Sten Torstensson.
Wówczas Kurt decyduje o powrocie do pracy w policji i podejmuje się prowadzenia śledztwa.
Fabuła powieści jest tak skonstruowana, że czytelnik posiada dużo większą wiedzę, niż prowadzący śledztwo. Wiemy doskonale kto stoi za kolejnymi morderswami, wybuchami bomb, kto śledzi każdy krok Kurta.
Fabuła rozwija się, napięcie rośnie, przeczucie Wallandera jest takie samo jak wiedza czytelnika. Za tym wszystkim stoi potentat finansowy, człowiek o nieposzlakowanej opinii, który się uśmiecha. Jaki jest ten uśmiech? Dla jednych może wydawać się miły, serdeczny, ale czy taki jest? Wallander nie lubi tego uśmiechu i postanawia "zetrzeć go z tej twarzy".
Wydawać by się mogło, że to prosta fabuła, ale smaczek tej powieści wcale nie kryje się w głównym wątku. Kryje się w sferze psychicznej, rozterkach głownego bohatera i charakterystyce poszczególnych postaci, a jest ich wiele i każda z nich żywa, z krwi i kości.
Z tego też właśnie powodu jest to powieść dla osób o mocnych nerwach.
To na pewno nie jest moje ostatnie spotkanie z twórczością Henninga Mankella. Bardzo jestem ciekawa innych powieści tego autora, których bohaterem nie jest Kurt Wallander.

Mankell Henning : Mężczyzna, który się uśmiechał. Warszawa: W.A.B., 2007, 388s.

"Biała jak mleko, czerwona jak krew" Alessandro D'Avenia


Leo, typowy nastolatek,uczeń liceum o profilu humanistycznym. Nie chce mu się uczyć, uwielbia piłkę nożną i jazdę na skuterze pozbawionym (od pewnego czasu) hamulców. Poziom adrenaliny podnoszą mu gry komputerowe, gdzie gęsto leje się krew, a w realu podjeżdżanie skuterem na pełnym gazie pod maski samochodów i gwałtowne hamowanie. Zabawa, która za każdym razem jest o włos od nieszczęścia.
Natomiast  szkole Leo jest bardzo zadziornym uczniem, z typu tych, którzy uwielbiają wyprowadzać nauczycieli z równowagi. Taki trochę klasowy klown.
Jednak pod tą powierzchownością kryje się chłopak inteligentny, wrażliwy i bardzo myślący.
Leo ma specyficzną cechę - widzi świat kolorami. Jego ulubionym kolorem - czerwonym - jest on sam, życie, krew , pasje, marzenia, miłość i .... Beatrice - śliczna dziewczyna burzą ognistorudych loków. Obiekt jego westchnień i marzeń.
Jego przyjaciółka Silvia jest niebieska jak niebo i Błękitna Wróżka.
Najgorszy kolorem, którego Leo nie znosi jest biały. Biały to nicość, to zło, to zagubienie siebie w świecie, to choroba i śmierć .
W życiu Leo przeplatają się te kolory, dominuje czerwony, ale do pewnego momentu.
Leo marzy, a raczej poszukuje swojego marzenia
„(...) marzenia czekają na odkrycie w tym, co porusza nas do głębi, co kochamy - jakieś miejsce, fragment książki, filmu, obraz...”
 Jednak na drodze do realizacji marzeń staje biała jak mleko choroba dziewczyny. Leo musi zmierzyć się z tym co jest nieuniknione, z umieraniem i śmiercią.
To trudne i bolesne doświadczenie powoduje, że chłopak dojrzewa, dorośleje. Staje się odpowiedzialny i powoli potrafi wybrać to, co najważniejsze.Docenia miłość do Beatrice, docenia Silvię, która wszystko rozumie i zawsze jest przy nim. Docenia Naiwniaka, nauczyciela historii, którego sam tak złośliwie przezwał, a który swoimi mądrymi radami, pełnymi troski rozmowami, potrafił pomóc mu przejść przez ten trudny czas.
Z przyjemnością obserwowałam jak Leo z postrzelonego, złośliwego i krnąbrnego chłopaka zmienia się w młodego dojrzałego i odpowiedzialnego mężczyznę.
Leo marzy, ale i realizuje swoje marzenia. Już rozumie, ze nie wystarczy mówić, ale trzeba działać i wielu rzeczy się wyrzec, by zrealizować swoje marzenia. Im trudniej osiągnąć cel, tym słodszy jest smak zwycięstwa. Prawda stara jak świat, ale młody człowiek musi ja sam odkryć i poczuć.
Trochę trudno mi odnieść się do tej książki. Przeczytała ja właściwie z obowiązku, bo chciałam wiedzieć co daję moim młodym czytelnikom do czytania.
Patrzę na tę powieść przez pryzmat matki nastolatka, krnąbrnego, nieco aroganckiego i widzę, że chłopcy w tym wieku są do siebie podobni. Życzyłabym sobie mądrości rodziców Leo, którzy go nie rozpieszczali, ale byli mądrymi i wymagającymi przyjaciółmi chłopaka.
A dla kogo jest ta powieść ? Oczywiście dla młodzieży, ale i dla dorosłych, rodziców, nauczycieli.
To mądra i wartościowa książka.Warto ją przeczytać.
 To muzyka do powieści, piękna, nostalgiczna:



A tu oficjalna strona powieści, bardzo ciekawa i pełna pomysłów dla młodzieży i rodziców i dla nauczycieli:



D'Avenia Alessandro : Biała jak mleko, czerwona jak krew. Kraków: "Znak" 2011, 309s.



niedziela, 18 grudnia 2011

Mój dzień w książkach



Świetny pomysł zabawy, który rozpowszechnia Lirael. Pozwoliło mi to przypomnieć sobie książki i emocje, jakie mi towarzyszyły podczas czytania


Mój dzień w książkach
Zaczęłam dzień z Księciem Mgły.
W drodze do pracy zobaczyłam Portret w sepii
i przeszłam obok Cukierni pod Amorem,
żeby uniknąć Ekskluzywnego macho,
ale oczywiście zatrzymałam się przy Domu przy plaży.
W biurze szef powiedział:Dziękuje za wspomnienia.
i zlecił mi zbadanie Stokrotek w śniegu.
W czasie obiadu ze Szczęściarzem
zauważyłam Purpurową nić
Potem wróciłam do swojego biurka w Letnim domku.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam Trufle
ponieważ mam Ostatnie fado.
Przygotowując się do snu, wzięłam Lekcję tańca
i uczyłam się Sekretnego języka kwiatów,
zanim powiedziałam dobranoc Więźniowi urodzenia .


Zadanie wcale nie było takie łatwe. Warto jednak spróbować.

wtorek, 13 grudnia 2011

Niemocy moja !!!

Niemocy moja, kiedy mnie opuścisz???
Okrutne jest to, co się ze mną dzieje. Od długiego już czasu chodzę jak lunatyk. Moje życiowe obroty spadają na łeb na szyję i ... ciągle nie mam siły.Wszystko robię wolniej, chodzę wolniej, pracuję wolniej, czytam wolniej. Tylko śpię szybciej, bo jakoś szybko mija czas snu i ... ciągle jestem niewyspana.
Wiem jedno : mam dość tego krótkiego dnia, gdy wychodzę do pracy w ciemną noc i takąż samą ciemną nocą wracam.. Książki czekają na ich opisanie na stronach bloga. 
Święta za 11 dni, a moje świeżo upieczone pierniczki znalazły sobie miejsce ( wcale nie na długo) w brzuchach moich domowników.A trzeba było je schować do mysiej dziury. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Upiekę jeszcze raz i cały dom będzie pachniał piernikami.
Może macie swoje wypróbowane sposoby na taka niemoc ogólnorozwojową ? Czekam na wszelkie sugestie i rady ( byle nie złośliwe :))  )