RSS

poniedziałek, 5 listopada 2012

"Pałac Północy" Carlos Ruiz Zafon

Zafona nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Jego absolutnie fenomenalny "Cień wiatru", rewelacyjna "Gra anioła" na długo zostały w mojej pamięci.
Pierwsze swoje książki autor kierował do młodzieży, podobnie i "Pałac Północy" jest książką dla młodego czytelnika. Wierzcie mi jednak, ze chociaż młode lata mam za sobą, a po książkę sięgnęłam przy okazji szkolnego "książkobrania", które sama zorganizowałam dla dziatwy szkolnej, to absolutnie nie żałuję, bo wciągnęła mnie ona w swoją intrygę i oczywiście jak na Zafona przystało w atmosferę tajemniczości, niesamowitości, z dreszczykiem strachu na plecach.
Zaczynając tę czytelniczą przygodę byłam przekonana, że znowu znajdę się w Barcelonie. A tu zaskoczenie ... Znalazłam sie w Kalkucie, gdzieś na początku XX wieku.
W 1916 roku pewien mężczyzna ucieka w popłochu przed swoimi prześladowcami, którzy chcą mu wydrzeć dwa zawiniątka, które skrywają maleńką dziewczynkę i brata bliźniaka. Kto go goni, trudno powiedzieć, ale jedno jest pewne - całej trójce grozi śmierć.
Porucznik Peake, bo on jest obrońcą dzieci, dociera do domu starszej kobiety - babki niemowląt, która by uratować im życie rozdziela je. Chłopiec, Ben trafia do sierocińca, pod bardzo dobrą opiekę. A jego siostra, Sheere zostaje z babką. Starsza pani, obawiając się o bezpieczeństwo małej, tuła się z małą po całym kraju, pod przybranymi nazwiskami.
Mija 16 lat i według prawa chłopiec staje się dorosły i musi opuścić placówkę opiekuńczą. Ma plany dotyczące dalszej nauki i dalszego życia. Czas spędzony w sierocińcu dał mu pewna stabilizację, ale nadszedł nieuchronny czas by opuścić gościnne jego progi. 
Niestety zło czaiło się w pobliżu przez te 16 lat i teraz pokazało swe ogniste oblicze. Sheere i Ben spotykają się, gdy ich babcia po wizycie tajemniczego i niebezpiecznego osobnika w swoim domu, pojawiła się u dyrektora sierocińca.  Młodzi bardzo przypadli sobie do gustu, poczuli jakąś więź duchową miedzy sobą. To, co mogłoby stać się głębszym uczuciem musiało zostać odrzucone, ale miejsce zajęła inna miłość - siostrzano - braterska.
Sheere przez całe swoje dotychczasowe życie wyidealizowała sobie obraz ojca - wynalazcy i poety, który uwielbiał swoją żonę i córkę, a który zginął przez ludzką zawiść.
Ben natomiast miał ciągle nieodparte uczucie, że ktoś go obserwuje i czuwa nad nim. Zresztą jego najbliższy przyjaciel podczas bezsennych nocy nieraz widział zwiwna postać pochylającą się nad śpiącym kolegą.
Rodzeństwo, gdy babcia w końcu zdradziła im tę tajemnicę, postanowiło dowiedzieć się prawdy i odszukać tajemniczy dom, który ojciec zdążył wybudować przed śmiercią.  
Kim jest tajemniczy Jawahal i dlaczego tak bardzo ich nienawidzi? Dlaczego chce ich śmierci ? Czy tylko on nastaje na życie Bena Sheere i całej grupy stowarzyszenia Chowbar Society ? Kto z bohaterów doczeka dorosłości i zrealizuje swoje marzenia? Wreszcie jakie znaczenie ma pędząca ognista lokomotywa umieszczona na okładce książki?
Dużo pytań, mało odpowiedzi. Za to wiele domysłów.

Książkę czyta się super. Kryminał, thriller, pogranicze fantasy. Trudno sklasyfikować tę powieść. 
Komu ją polecam ? WSZYSTKIM !!!  
A o innych książkach Zafona pisałam tu : "Więzień nieba"

Zafon Carlos Ruiz : Pałac Północy. Warszawa : Muza, 2011, 286 s.

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

A Cień wiatru? Mi po nim już nic Zafona:-) za bardzo się nie podobało. Mam jeszcze trzy jego książki ale coś mnie do nich nie ciągnie.

Anonimowy pisze...

Miałam zadać pytanie czy pisałaś o nim? czy znajdę opinie na blogu:)???

POZDRAWIAM:)
Pamiętam o Tobie codziennie, zwłaszcza rano kiedy dzień zaczynam....

mpoppins pisze...

"Cień wiatru" i Grę anioła" czytałam dość dawno, chyba przed życiem blogowym i dlatego nie ma mojej opinii, moich odczuć. Jednak z całym sercem polecam

Anonimowy pisze...

Cień wydaje się być wyjątkowy:-) Czytałam go z takim zapałem że nawet nie dbałam o wygodną pozycję do siedzenia...przeczytałam w ciągu jednego dnia przypłacając bólem głowy i wszystkiegonco się da, ale było warto. Potem były Gra anioła i Marina, też czytały się świetnie ale męczyły mnie powielane schematy. Ta o której piszesz z taką serdeczną zachętą wydaje sie być trochę odmienna, może nie potrzebnie obawiam się nudy? Skoro Tobie się podobało a gusta pokrywają nam się co najmniej w 80% to chyba się nie rozczaruję:-)

mpoppins pisze...

Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz ;))
A za pamięć serdecznie dziękuję i proszę o jeszcze. Fajnie jest poczuć taką BRATNIĄ DUSZĘ

Prześlij komentarz