Jakiś czas temu czytałam pierwszą część tej powieści "Jedz, módl się i kochaj. Bardzo mi się podobała. Autorka wędruje po świecie w poszukiwaniu spokoju, ukojenia i czasu na refleksje po długim i trudnym rozwodzie.Pod koniec powieści bohaterka zakochuje się w Brazylijczyku. Jest to miłość piękna, niespieszna, pełna wzruszeń i co najważniejsze wzajemna.Oboje są po przejściach, trudnych przejściach, a to rodzące się uczucie jest jakby wybawieniem. Oboje kochają i boje postanawiaja nigdy nie legalizować swojego związku.
A że los bywa przewrotny i lubi płatać figle, to teraz niejako wymusza na Elizabeth decyzję ponownego zamążpójścia.Nie wiemy czy Felipe był równie przestraszony, ale autorka postanowiła oswoić swój strach w jedyny możliwy sposób. Przeprowadziła dogłębne studia nad małżeństwem na przestrzeni wieków i kultur.
I właśnie o tym jest ta książka.Jest to właściwie literatura faktu, którą ożywiła, dodała trochę humoru i dowcipu. Czyta się ją bardzo dobrze. Emocje jakie prześwitują przez karty powieści są bardzo silne i momentami było mi żal bohaterki. Jedno można powiedzieć, że zanim stanęła przed urzędnikiem państwowym była jedną z lepszych znawczyń instytucji małżeństwa.Liza rozmawiała z różnymi osobami, z różnych państw i kultur. Niektóre z nich uważały, że po prostu tak jest, a mąż to mąż i nie należy zbyt wiele od niego oczekiwać, inne dosłownie walczyły o osobiste terytorium w swoim małżeństwie.Gilbert podkreśla, że od kobiety więcej się wymaga i ona właśnie więcej poświęca małżeństwu i rodzinie niż mężczyzna. Mówi o utartych schematach myślowych nt. roli kobiety w rodzinie. Wspomina feministki, ich ruch i poglądy na instytucję małżeństwa, zahacza o pary homoseksualne, ale tu się z nią jednak zgodzić nie mogę i nie potrafię.
Wiele stron zajmuje problem dopasowania się kobiety i mężczyzny, ich wzajemnej odpowiedzialności.Oprócz miłości musi być w małżeńswie miejsce dla przyjaźni.
"Małżeństwo jest tym, co zdarza się pomiędzy momentami godnymi zapamiętania. ... Często wspominamy małżeństwo po latach, może po śmierci współmałżonka, i jedyne, co jesteśmy sobie w stanie przypomnieć, to wakacje i sytuacje kryzysowe, chwile najlepsze i najgorsze.Reszta rozmywa się w jednakowa codzienność.... Małżeństwo jest tymi dwoma tysiącami niczym nie wyróżniających się rozmów, prowadzonych przy dwóch tysiącach niczym nie wyróżniających się śniadań, podczas których zażyłość obraca się niczym powolne koło.Jak zmierzyć wartość bycia dla kogoś bliskim ... tak całkowicie znanym i tak nieprzerwanie obecnym, że stajemy się niemal niewidoczni i niezbędni jak powietrze ..." ( s. 247-248)
A więc i ta rutyna, która wkrada się w życie małżeńskie musi być i wcale nie jest taka zła.Znane jest mniej straszne, niż nieznane, które dopiero musimy poznać.
Książka jakże inna od tych, które czytałam. Polecam wszystkim żonom, mężom, narzeczonym, singielkom i singom. Tu każdy znajdzie coś dla siebie.
A tu można posłuchać wywiadu z autorką podczas pobytu w Polsce
Gilbert Elizabeth : I że cię nie opuszczę czyli love story. Poznań : Rebis, 2010, 350s.
A że los bywa przewrotny i lubi płatać figle, to teraz niejako wymusza na Elizabeth decyzję ponownego zamążpójścia.Nie wiemy czy Felipe był równie przestraszony, ale autorka postanowiła oswoić swój strach w jedyny możliwy sposób. Przeprowadziła dogłębne studia nad małżeństwem na przestrzeni wieków i kultur.
I właśnie o tym jest ta książka.Jest to właściwie literatura faktu, którą ożywiła, dodała trochę humoru i dowcipu. Czyta się ją bardzo dobrze. Emocje jakie prześwitują przez karty powieści są bardzo silne i momentami było mi żal bohaterki. Jedno można powiedzieć, że zanim stanęła przed urzędnikiem państwowym była jedną z lepszych znawczyń instytucji małżeństwa.Liza rozmawiała z różnymi osobami, z różnych państw i kultur. Niektóre z nich uważały, że po prostu tak jest, a mąż to mąż i nie należy zbyt wiele od niego oczekiwać, inne dosłownie walczyły o osobiste terytorium w swoim małżeństwie.Gilbert podkreśla, że od kobiety więcej się wymaga i ona właśnie więcej poświęca małżeństwu i rodzinie niż mężczyzna. Mówi o utartych schematach myślowych nt. roli kobiety w rodzinie. Wspomina feministki, ich ruch i poglądy na instytucję małżeństwa, zahacza o pary homoseksualne, ale tu się z nią jednak zgodzić nie mogę i nie potrafię.
Wiele stron zajmuje problem dopasowania się kobiety i mężczyzny, ich wzajemnej odpowiedzialności.Oprócz miłości musi być w małżeńswie miejsce dla przyjaźni.
"Małżeństwo jest tym, co zdarza się pomiędzy momentami godnymi zapamiętania. ... Często wspominamy małżeństwo po latach, może po śmierci współmałżonka, i jedyne, co jesteśmy sobie w stanie przypomnieć, to wakacje i sytuacje kryzysowe, chwile najlepsze i najgorsze.Reszta rozmywa się w jednakowa codzienność.... Małżeństwo jest tymi dwoma tysiącami niczym nie wyróżniających się rozmów, prowadzonych przy dwóch tysiącach niczym nie wyróżniających się śniadań, podczas których zażyłość obraca się niczym powolne koło.Jak zmierzyć wartość bycia dla kogoś bliskim ... tak całkowicie znanym i tak nieprzerwanie obecnym, że stajemy się niemal niewidoczni i niezbędni jak powietrze ..." ( s. 247-248)
A więc i ta rutyna, która wkrada się w życie małżeńskie musi być i wcale nie jest taka zła.Znane jest mniej straszne, niż nieznane, które dopiero musimy poznać.
Książka jakże inna od tych, które czytałam. Polecam wszystkim żonom, mężom, narzeczonym, singielkom i singom. Tu każdy znajdzie coś dla siebie.
Gilbert Elizabeth : I że cię nie opuszczę czyli love story. Poznań : Rebis, 2010, 350s.
2 komentarze:
Przede mną dopiero I cz., ale lubię rozwinięcia, więc jak będzie czas okazja sięgnę i po ten tytuł :)
Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii
Prześlij komentarz